Przemysław Saleta i Darek Kuźniak zakończyli swoją przygodę z " Azja Express " jako pierwsi. Chociaż na metę dotarli przedostatni, to złamanie regulaminu programu wykluczyło ich z dalszej rywalizacji. Podczas podróży do Hanoi dostali sms-em polecenie, by wysiedli z samochodu i pozwolili mu odjechać. Saleta i Kuźniak - owszem - wysiedli, ale po wykonaniu zadania, ruszyli w dalszą podróż tym samym autem. Tak przynajmniej wynikało z programu. Bokser ma na ten temat więcej do powiedzenia.
Obejrzałem przed chwilą drugi odcinek "Azja Express" i, szczerze mówiąc, mam mieszane uczucia. Udział w programie był super przygodą i zabawą, w dużej mierze dlatego, że byliśmy w nim krótko. Zdaję sobie oczywiście sprawę, że telewizja nie na żywo, nie zawsze oddaje rzeczywistość i dlatego dwie sprawy chciałbym Wam wytłumaczyć i wyprostować - pisze Saleta na swoim oficjalnym fanpage'u na Facebooku.
1. Rzeczywiście, wsiedliśmy do tego samego samochodu (zresztą nie my jedyni). Ale zrobiliśmy to, bo on zwyczajnie nie odjechał. A nie odjechał bo sms-a dostaliśmy siedząc w samochodzie na parkingu. Kierowca nie przejeżdżał, tylko tam stał, gdyż miał przy drodze stoisko z napojami. I zwyczajnie nie miał gdzie pojechać dalej. 2. Na metę dotarliśmy nie na 7. lecz na 6. miejscu i wbrew temu, co mówił lektor, zrzucono nas o dwa miejsca, a nie o jedno.
Oczywiście nie mam o te przekłamania pretensji, bo najważniejsze jest to, co przeżyliśmy, zobaczyliśmy i to, że się pośmialiśmy. Ale prawda jest taka, że w telewizji najważniejszy jest montaż.
W jednej kwestii trudno się z Saletą zgodzić. Ponieważ Pascal Brodnicki i Paweł Dobrzański zdobyli immunitet i nie wzięli udziału w wyścigu do Hanoi, par było 7. To oznacza, że bokser ze swoim towarzyszem spadli w rankingu tylko o jedną pozycję. Pomijając ten szczegół, interesująco brzmi, że Saleta i Kuźniak nie byli jedynymi, którzy złamali regulamin.
WJ