Doda miała wyjątkowego pecha. Podczas rutynowego treningu na warszawskim Polu Mokotowskim spotkała zboczeńca. Wokalistka chciała go zaprowadzić na komendę, ale ten uciekł. Relację z wydarzenia zdała na Facebooku.
Po paru latach biegania po Polu Mokotowskim w dzień i w nocy, W KOŃCU doczekałam się małego sukcesu! Sobota, godz.14-sta - robię brzuszki na trawie, zabieram się do skosów... a tu moim oczom, 20 m. ode mnie, w biały dzień, między drzewami, pan w niebieskiej bluzie z opuszczonymi do kolan spodniami onanizuje się, patrząc mi głęboko w oczy... Mała rzecz, a cieszy. Chciałam podbiec, podziękować, zrobić selfie, ale uciekał jak mała dziewczynka przez krzaki, knieje i trawy, zabijając się o własne spodnie. Pytam się: Gdzie był mój błąd??? Co zrobiłam źle ?!????????????? Czy romantyczny spacer na komendę to zły start naszej przyjaźni ????????? ?#?dontfuckwithmemotherfucker? - napisała.
Internauci w komentarzach dziwili się, że Doda zamiast uciekać, zdecydowała się doprowadzić mężczyznę na komendę.
Strach kobiety ich właśnie kręci - pisała Doda, dość chętnie wdając się z poruszonymi internautami w dyskusję.
Było też sporo wpisów od osób, które podchwyciły lekki ton wypowiedzi Dody i żartowały z incydentu. Choć sam temat zdecydowanie nie zasługuje na lekkie potraktowanie.
JZ