Sara Ingle to 25-letnia piękna szatynka o ujmującym uśmiechu i ogromnych oczach. To właśnie te oczy przesądziły o tym, że zwykła dziewczyna w niezwykły sposób przeobraża się w postaci z bajek.
Zawsze miałam duże oczy. Mówiono mi, że wyglądam jak lalka z kreskówki albo księżniczka z bajki Disneya - czytamy jej wypowiedź dla "Daily Mail".
Choć na co dzień Sara Ingle jest szefem działu marketingu, to hobby przynosi jej całkiem spory dodatkowy zysk - wynajmując się na przyjęcia dziecięce lub imprezy społeczne jest w stanie dorobić nawet 140 dolarów za godzinę.
<< ZOBACZ NIESAMOWITE METAMORFOZY SARY INGLE >>
Sara Ingle zgromadziła kolekcję 17 strojów postaci z takich bajek, jak księżniczka Dżasmina z "Alladyna", "Kopciuszek", "Królewna Śnieżka" czy Elsa z "Krainy Lodu". na suknie i peruki wydała, bagatela, 14 tysięcy dolarów.
Mam inną perukę i makijaż dla każdej z księżniczek - tłumaczy.
Metamorfoza zajmuje jej średnio 3 godziny, co sprawia, że hobby zajmuje się głównie w weekendy. Uwielbia swoją dodatkową pracę i kontakt z dziećmi.
Nic mnie bardziej nie uszczęśliwia, niż widok twarzy dziecka, kiedy widzi, jak na jego przyjęcie przychodzi jego ulubiona księżniczka - to magiczne.
Sara Ingle nie tylko zarabia na hobby. Jako wolontariuszka odwiedza również szpitale i hospicja.
Nigdy nie zapomnę dnia, w którym poproszono mnie o występ dla dziewczynki, która chciała uczcić przerwę w leczeniu raka. Widok jej rozświetlonej twarzy, kiedy śpiewała razem ze mną, był niesamowity, a dla mnie był to najbardziej niesamowity dzień - wspominała.
W styczniu ubiegłego roku, wraz ze swoim chłopakiem, Derekiem Van Schaikiem, analitykiem finansowym, rozpoczęła projekt "Princess Ever After" - i to właśnie w jego ramach odwiedza chore dzieci.
Derek absolutnie kocha mnie jako księżniczkę i mocno wspiera. Nigdy nie wkurza się, kiedy śpiewam przy nim piosenki Disneya, co dla większości chłopaków może być irytujące - mówi.
Dwa lata temu zaczęła dokumentować swoją "bajkową" działalność na Instagramie - w tej chwili obserwuje ją tam 89.700 fanów. Przyznaje tam, że większość zdjęć, jakie tam wrzuca, powstaje w trasie.
Prawdopodobnie 75 proc. moich zdjęć zostało zrobionych w samochodzie. Na imprezie musimy być wcześniej, żeby mieć pewność, że dotrzemy na czas, więc siedzę potem w aucie kwadrans albo dłużej, aż przyjdzie czas, żebym weszła do środka - tłumaczy.
To prawda. Spora liczba zdjęć, jakie znajdziemy na Instagramie, to selfie w pełnym stroju zrobione w samochodzie. Królewna Śnieżka na fotelu pasażera i z zapiętymi pasami? Czemu nie?
JZ