• Link został skopiowany

KKP o prowokacji ujawniającej zarobki blogerek modowych: Zwycięża parcie na szkło. Dostajemy wtórny, wyjący na milę głupotą, banał

Na blogu "Polacy Rodacy" ukazał się cennik topowych polskich blogerek modowych. Nie padają nazwiska, jedynie inicjały, ale nietrudno domyślić się, o kogo chodzi. Podane stawki robią wrażenie - o ostry komentarz pokusiła się Karolina Korwin Piotrowska.

O zarobkach polskich blogerek modowych krążą legendy. Oficjalnie są one owiane tajemnicą, ale wystarczy spojrzeć na pokazywany przez nie w sieci "lifestyle", by domyślić się, że nie są to małe kwoty. Na ile konkretnie mogą liczyć za sponsorowany wpis na blogu czy Facebooku, ujawnili autorzy bloga "Polacy Rodacy". Wysłali oni zapytania o współpracę do najważniejszych nazwisk "modowej blogosfery", na podstawie których przedstawiają aktualny cennik szafiarek. Przykładowo, "Panna J." za sponsorowany post na blogu inkasuje 8 tysięcy złotych netto.

Screnn ze strony: Polacyrodacy.blogspot.com

Do tej publikacji w swoim felietonie odniosła się Karolina Korwin Piotrowska . Jej zdaniem, stawki blogerek, mimo że "ogromne", nie są dla niej "oburzające".

Jeśli są firmy, które są w stanie płacić tak duże pieniądze za post na blogu, za konkurs, za zdjęcie stylizacji, zdjęcie ze ścianki, to ich sprawa. Ich pieniądze, na szczęście nie moje. Jeśli jest ktoś, kogo podnieca i inspiruje dziewczyna (albo chłopak ) na blogu, która żyje z pokazywania ubrań, to proszę bardzo - napisała.

To, co bulwersuje dziennikarkę, to nie cena, a jakość oferowanych przez blogerki usług.

To mnie przeraża, że wraz z atakiem blogów, głównie modowych właśnie, zaczyna dominować w przestrzeni medialnej straszliwie banalna stylistyka, zwycięża parcie na szkło i uwielbienia dla "printów", "ałtfitów", "lajków", a nie merytoryka, wiedza, poważne podejście do pracy i rozwój. Niech sobie blogerzy zarabiają, ich PIT, ich stan konta, byleby za tym szło coś więcej niż kolorowe fotki. Na razie niewiele więcej za tym idzie. Na razie, za te spore pieniądze dostajemy kolorowy, często wtórny, skopiowany od innych blogerów ze świata, wyjący na milę głupotą, banał. Szkoda - komentuje.

Skontaktowaliśmy się z osobą, która blisko współpracuje z jedną z najbardziej popularnych blogerek.

Stawki to jedno, a zarobki drugie. Nie można wrzucać wszystkich osób prowadzących bloga do jednego worka, nie każda jest słupem ogłoszeniowym - mówi nasze źródło. - Są blogi, gdzie reklamy to 50% treści, a są takie, gdzie to zaledwie 10%. Wysokie ceny mają przefiltrować reklamodawców. Poza tym pamiętajmy, że trzeba zapłacić fotografowi, często też makijażyście, a w niektórych przypadkach redaktorowi, który napisze post. Jeden bloger robi post z reklamą co kilka dni, a inny wrzuci jeden porządny konkurs co 2 miesiące. Nie można oceniać wszystkich, patrząc jedynie na stawki, ważna jest treść, a na każdym blogu widać, ile pochodzi od autora, a ile to posty reklamowe.

WBF

em

Więcej o: