Trening z "żywą" Ewą Chodakowską t o spełnienie marzeń chyba każdej jej fanki. Nie jest to tania przyjemność, ale któż myślałby o pieniądzach, gdy ma szansę zobaczyć swoją idolkę. Jedna z uczestniczek treningu Chodakowskiej napisała na swoim blogu relację ze spotkania ze sportsmenką.
Ewa Chodakowska doskonale wie, jak zarobić na swoich fankach - zapewnia Malvina Pe.
Dziewczyna, która jak sama mówi, również uległa "modzie na Chodaka", najbardziej narzeka na organizację imprezy. Podejrzewa, że odpowiedzialny za nią był sklep BeBio, który prowadzony jest m.in. przez Lefterisa Kavoukisa, męża Chodakowskiej.
Po pierwsze, miejsce prowadzenia warsztatów, czyli Centrum Futbolu "Warszawianka". Szatni brak, ogrzewania brak, odpowiedniego zaplecza sanitarnego brak. Przebierałyśmy się w parterowych "bunkrach". O schowaniu rzeczy do własnej szafki nie było mowy. O odświeżeniu po kilkugodzinnym treningu też nie, bo na jedną szatnię przypadał jeden prysznic i jedna umywalka. Wszystkie swoje ciuchy, torby sportowe etc. musiałyśmy przenieść na kryte boisko, gdzie odbywały się warsztaty, a temperatura oscylowała w granicach 5-6 st. Celsjusza. Zdaniem Ewy to "idealne warunki treningowe". Na sześć godzin warsztatów zaledwie trzy poświęcono na aktywność fizyczną. Tym sposobem podczas przerw lub prelekcji spocone i mokre z wysiłku uczestniczki siedziały w temperaturze zdecydowanie niepokojowej zakutane w swoje zimowe kurtki, owinięte ręcznikami, trzęsąc się zimna i zastanawiając, gdzie do cholery jest ciepła herbata?! - skarży się blogerka.
Blogerka skrytykowała brak napojów i przekąsek dla uczestników warsztatów.
Uważam, że skoro płacę 100 złotych za wjazd na taką (czyt. sportową) imprezę, to powinnam mieć zapewnione przynajmniej gorące napoje i jakąś przekąskę. Zwłaszcza, jeśli organizator warsztatów wie, że przez kilka godzin będzie ludzi hibernował. Tymczasem na miejscu jedzenie, owszem, było, ale płatne (i zimne). Napoje? Zapomnij. Tych nawet nie dało się kupić - żali się dziewczyna.
Oczekiwań blogerki nie spełnił też sam trening..
Pierwszy trening należał oczywiście do gwiazdy całego show. Maksymalne tętno, które osiągnęłam podczas ćwiczeń wyniosło 120-125 uderzeń na minutę. OK, rozumiem, że miała to być tylko rozgrzewka, ale szczerze mówiąc, spodziewałam się po Ewce czegoś więcej. Jakiegoś bonusa, nowego zajebistego ćwiczenia, które odmieni moje życie, sprawi, że stanę się lepszym człowiekiem. Tymczasem to, co pokazała wczoraj Chodakowska, krąży po YouTube co najmniej od roku. Been there, done that. Niczym mnie nie zaskoczyła. Szkoda.
W podsumowaniu Malvina przyznaje jednak eventowi jeden plus. Kilkugodzinne zajęcia prowadziło aż 4 treningów: Ewa Chodakowska, jej mąż, trenerka zumby - Marta oraz trener fitness - Tomek Choiński. Szczególnie spodobała jej się zumba. Zarzeka się jednak, że nigdy już nie wybierze się na trening Chodakowskiej i nie przekona jej do tego żaden darmowy kalendarz czy antyperspirant.
Pani Chodakowska, very mi sorry, ale tak się nie robi wiernym fankom, które płacą grubą kasę, żeby poćwiczyć z Tobą przez 45 minut. Bo to słabe jest.
aga
BeBio