W najnowszym numerze magazynu " Viva " możemy obejrzeć bardzo gorącą sesję Alicji Bachledy-Curuś prosto z Miasta Aniołów. W wywiadzie opowiada o podróży do Stanów, nadziei, życiu, miłości i Los Angeles:
W LA jest dużo przestrzeni dla duszy, ciała, dla umysłu. I to jest uzależniające.
Życie aktorki bardzo się zmieniło odkąd urodziła Henry'ego. Niestety, jej związek z Colinem Farrellem nie przetrwał. Samotnie więc wychowuje synka, urządza swój dom, gra w filmach i czeka na miłość... Uśmiecha się do siebie, gdy czyta SMS-y od Colina, mimo rozstania utrzymują dobre relacje.
Nigdy nie widziałam siebie na ślubnym kobiercu. Nie byłam dziewczyną, która słyszy dzwony weselne i ma ciarki na plecach.
Teraz najważniejszy jest dla niej synek i aktorstwo. Na tym chce skupić swoją uwagę.
Chcę grać, bo aktorstwo jest dla mnie najważniejsze.
dziad