Na finał na pewno nie ma szans Koldun z Białorusi. Nie dlatego, że mamy coś do naszych sąsiadów, ale po pierwsze, Koldun jest facetem (a tym jest bardzo ciężko, co może potwierdzić Piasek i Mietek Szcześniak) i po drugie, piosenka "Work Your Magic" za bardzo kojarzy się z "Harrym Potterem", co odstrasza zwykłych słuchaczy, a jednocześnie zniesmacza fanów czarodzieja w okularach.
Wierzymy, liczymy, mamy nadzieję i już gratulujemy przejścia do finału mołdawskiej piosenkarce. Natalia Barbu i jej piosenka "Fight" to nasi faworyci. Utworu nie słyszeliśmy, ale wykonawczynię widzieliśmy i chcemy zobaczyć ją jeszcze raz w finale.
Zbyt dużo szans natomiast nie dajemy pani z Węgier. Magdu Ruzsa fajnie się trzyma autobusowego znaku i całkiem nieźle bluesuje, ale patrzymy jeszcze raz na Natalię Barbu i nic więcej nie mówimy.
Bardzo ciekawi jesteśmy występu duńskiej grupy DQ. Ubiór i wygląd frontmena (frontmenki?) chyba wystarczy, by przejść do finału. W Eurowizji zawsze musi być trochę kontrowersji, a DQ wraz z utworem "Drama Queen" na pewno o to zadba.
O finale też już może myśleć Marija Serifovic z Serbii. Dlaczego? Kilka ładnych pań w chórkach.
Grupa Anonymous z Andory też powinna bez problemu przejść półfinał. Zespoły indie-emo-rockowe są obecnie bardzo popularne. Na Eurowizji nikogo w podobnym stylu raczej nie ma, więc Anonymous ma duże szanse na finał.
Mieszane uczucia mamy odnośnie zespołu Teapacks z Izraela. Mają bardzo fajny styl i bardzo dobrze grają, ale przecież Eurowizja nie jest konkursem dla utalentowanych zespołów i dlatego Teapacks średnio tam pasują...
Finalistą jest już za to zespół Scooh z Wielkiej Brytanii. Nie mamy pojęcia o czym śpiewają, ale dwie ładne panie i dwóch przystojnych panów przebranych za obsługę samolotu = duża szansa na sukces.
Do faworytów zaliczyć też trzeba Karolinę z Macedonii, która śpiewa piosenkę pt. "Mojot svet". Nic więcej o niej wiemy, poza tym, że ma długie nogi i ładną buzię. Eurowizja - najlepszy konkurs piosenki na świecie.