Jaka ta Natalia Lesz jest biedna. Dziewczyna na własnej skórze przekonała się, że pieniądze szczęścia nie dają. Nawet nie pomagają, a wręcz przeszkadzają. Przynajmniej w przypadku Natalii. Majątek jej ojca wycenia się na 80 milinów złotych. Tata Lesz wyłożył mnóstwo pieniędzy na szkoły dla córki. Niestety talentu nie da się kupić. Natalia w ostatni weekend usłyszała w Sopocie od Roberta Kozyry, że nie potrafi śpiewać i nie ma głosu. Na żywo wypada fatalnie. Plotek nie wie czy to trema ją zżera, czy po prostu Natalia jest beztalenciem. W każdym razie Lesz bardzo przeżywa to, co ludzie o niej mówią i żaliła się "Faktowi":
Czego bym nie zrobiła, i tak dla wszystkich będę córeczką bogatego taty. Pogodziłam się, że będę musiała zmagać się z tym przez całą moją karierę. To nie dzięki pieniądzom taty zostałam zaproszona, by zaśpiewać przed polskim koncertem Celine Dion. I to nie dzięki niemu współpracuję z najlepszymi producentami w Ameryce - mówi "Faktowi" Natalia.
Wiadomo, że gdy Natalia osiągnie jakiś sukces to ludzie powiedzą, że tata jej to załatwił. Z jednej strony trochę nam jej szkoda, bo zapewne nie jest miło być ocenianym przez pryzmat tego, ile twój ojciec ma pieniędzy. Z drugiej jednak strony Lesz nie powinny pchać się do show-biznesu, skoro od znawców muzycznych słyszy, że jest beztalenciem.
Zobacz także: