Skąd pomysł, że Michał Wiśniewski i Ania Świątczak skłamali, że są w drugiej ciąży z synem o typowo polskich imionach - Falco Christian, a potem go stracili? Dziennikarze śledczy "Życia na gorąco" wpadli na niego po wpisie Michała na blogu:
Na swoim blogu napisał:"na wakacje udajemy się z 36-osobową grupą na Wyspy Zielonego Przylądka... na sylwestra! (...) Ania leci w 9. miesiącu". Dlaczego Michał ryzykuje życie swego nienarodzonego dziecka? Czyż już zapomniał o tragedii, jaką było dla niego i Ani poronienie przez nią poprzedniej ciąży? Chyba, że... tamtej ciąży nigdy nie było!
Dziennikarze "wzięli kalkulator" i policzyli...
Skoro Ania na przełomie roku będzie tuż przed porodem, to znaczy, że jej dziecko musiało zostać poczęte w kwietniu. tymczasem wtedy para spodziewała się ponoć dziecka poczętego w USA. Mówili, że czuj, iż tym razem będzie to syn, wymyślili nawet imiona Falco Christian. Miesiąc później we wszystkich mediach pojawiła się straszna więść: Ania straciła ciążę! A jeszcze miesiąc później - radosna nowina: Ania znów przy nadziei! To była połowa czerwca, więć dziecko powinno urodzić się w połowie marca 2008 roku. Jak więc to możliwe, że piosenkarka ma termin porodu wyznaczony na styczeń?
Czemu Wiśniewscy wymyślili ciążę i poronienie? Według "Życia na gorąco"... dla fanów - mówiąc w skrócie.