Izabel Marcinkiewicz po raz kolejny opisała smutną historię swojego rozstania z Kazimierzem Marcinkiewiczem. Tym razem opisała, jak wyglądały ich ostatnie wspólne minuty.
Cała sytuacja miała miejsce 3 lata temu, tuż przed Wielkanocą.
Siedzimy w mieszkaniu. Oglądamy mecz. Kończy się mecz, on bierze walizkę i wychodzi. Zamroziło mnie to – mowiła Izabel. – Powiedziałam, że jeśli wyjdzie to złamie mi serce i wtedy drzwi się zamknęły.
Była żona byłego premiera przyznała, że nigdy nie dowiedziała się od "Kaza", jaki był powód jego decyzji.
Jest takie powiedzenie, że człowieka poznaje się przy rozwodzie i coś w tym jest – opowiedziała. – Ja zdecydowanie byłam zakochana. Dla niego był wyjazd do Polski. Gdybym miała to zrobić jeszcze raz to dobrze bym się zastanowiła. Nie warto rezygnować ze swoich marzeń dla faceta.
Zapytana przez prowadzącą, dlaczego zdecydowała się porzucić pracę w Anglii i wrócić do Polski z Marcinkiewiczem, Izabel stwierdziła, że bała się, że powtórzy się historia jego byłej żony, która odmówiła wyjazdu na Wyspy. Były premier czuł się na obczyźnie bardzo samotny, a wtedy pojawiła się Izabel. Dla niej zostawił rodzinę.
Kobieta podkreśliła też, że to były premier bardzo starał się o nią, a ona związała się z nim, dopiero, gdy ten pokazał jej pozew rozwodowy. Pod koniec własnego małżeństwa namawiała polityka na terapię dla par, ale ten nie chciał ratować związku.
Gdy wróciłam do Polski bywało, że mąż mówił, że jestem leniwa. Nie widział, co się ze mną dzieje, zwalał na lenistwo. Zresztą ja też nie wiedziałam, co się ze mną dzieje – wyznała. – Wydaje mi się, że on lubi po prostu zostawiać kobiety w porach świątecznych.
Byłą żonę Marcinkiewicz również zostawił tuż przed świętami. Było to w 2008 roku, kiedy zbliżało się Boże Narodzenie.
jm