Melania Trump, pierwsza dama USA, w czwartek odwiedziła dzieci imigrantów w ośrodku odosobnienia w Teksasie. Jak wiadomo, polityka prezydenta, Donalda Trumpa, zgodnie z którą dzieci oddzielano od rodziców zatrzymanych na granicy, wywołała protesty na całym świecie.
Tymczasem pani Trump postanowiła tę atmosferę podgrzać i na oficjalnym spotkaniu pojawiła się w kurtce z napisem "I really don’t care, do u?", co w wolnym tłumaczeniu oznacza "Mam to gdzieś, a wy?".
Jak wskazuje "Daily Mail", kurtka ta pochodzi z Zary. Nie jest już dostępna w sprzedaży, ale kosztowała około 39 dolarów.
Być może przy innej okazji (i na każdej innej osobie) kurtka z takim napisem nie byłaby niczym sensacyjnym. Jednak biorąc pod uwagę to, co obecnie dzieje się w USA, wiatrówka ta wydaje się być słabym pomysłem. Musimy przyznać, że takiego czegoś naprawdę się nie spodziewaliśmy.
Głos w sprawie zabrała Stephanie Griffith, rzeczniczka pierwszej damy USA. Stanowisko prezydentowej przytacza Fox News.
To po prostu kurtka. Nie ma na niej żadnego ukrytego przekazu. Po tak ważnej wizycie w Teksasie mam nadzieję, że media nie będą skupiać się na garderobie pierwszej damy - powiedziała Stephanie Griffith w oświadczeniu.
Wizytę pierwszej damy USA w ośrodku odosobnienie w Teksasie wielu postrzega jako operację ratowania wizerunku Donalda Trumpa. Ten wyjątkowo ucierpiał ze względu na jego politykę "zero tolerancji" dla uchodźców.
Według danych resortu bezpieczeństwa narodowego od 5 maja do 9 czerwca 2,3 tysiąca dzieci zostało oddzielonych od rodziców wśród migrantów, którzy starali się przez Meksyk dostać do USA.
Skala protestów (lub jak niektórzy sądzą - głos Melanii Trump) zmusiła Trumpa do zmiany stanowiska. 20 czerwca podpisał on rozporządzenie wykonawcze na mocy którego dzieci nie będą już oddzielane od rodziców na amerykańskiej granicy.
Monika Maszkiewicz