• Link został skopiowany

Marcinkiewicz nie może wziąć ślubu z Martynką. Ciąży na nim "wór z kamieniami"

Kazimierz Marcinkiewicz po dwóch małżeństwach szykuje się na trzecie? Na razie ten plan musi poczekać. Polityk wyjaśnił, dlaczego prędko nie stanie na ślubnym kobiercu.
Kaziimierz Marcinkiewicz, Martyna
KAPiF, IG Kazimierza Marcinkiewicza

Kazimierz Marcinkiewicz miał dwie żony - najpierw wziął ślub z Marią Marcinkiewicz, a potem z Izabelą Olchowicz-Marcinkiewicz. Druga z wymienionych eks partnerek polityka po dziś dzień toczy z nim batalię w sądzie. Chodzi o alimenty, które Marcinkiewicz chce znieść. W najnowszej rozmowie polityk zabrał głos na temat aktualnego związku, czyli relacji z Martyną. Jak się okazuje, na razie muszą się wstrzymać z dalszymi planami.

Zobacz wideo Debiut Marcinkiewicza w ringu

Kazimierz Marcinkiewicz jasno ws. ślubu. Na razie nie dopina szczegółów

Polityk jest związany z Martyną Kinastowską, z którą swego czasu nie szczędził zdjęć na Instagramie. Zakochani dzielili się miłością w mediach, publikując chociażby kadry z podróży. Zainteresowanie relacją byłego premiera rośnie po dziś dzień. "Prowadzi poważne biznesy, a jednocześnie jest artystką, malarką, fotografką. Ma w sobie ogrom takich właśnie zdawałoby się sprzecznych cech i zdolności" - tak o ukochanej pisał Marcinkiewicz na Instagramie. W lutym 2024 roku czytaliśmy, że polityk zaręczył się z partnerką. Nie wzięli do tej pory ślubu. Dlaczego? Na to pytanie odpowiedział w rozmowie z "Faktem". 

Najpierw trzeba załatwić sprawy stare, zrzucić ten wór z kamieniami z pleców i wtedy spokojnie patrzeć w przyszłość

- przekazał.

Kazimierz Marcinkiewicz był ostatnio w sądzie. Wszystko przez sprawę z Izabelą

Były premier stawił się na kolejnej rozprawie na początku marca. Izabela Olchowicz-Marcinkiewicz również stawiła się przed sądem, ale online. Polityk nie chce płacić byłej żonie alimentów, ponieważ sądzi, że dawna ukochana jest zdolna do pracy i może się sama utrzymywać. "Sądy w Polsce skazały mnie dożywotnio na konieczność zarabiania 18 tys. zł miesięcznie, czym pozbawiły mnie możliwości ochrony prawnej. Sądy skazały mnie na to, że muszę zarabiać tyle, ile zarabia mniej niż 10 proc. społeczeństwa, nie mogę więc przejść na emeryturę (konstytucyjne prawo), ani być nauczycielem, urzędnikiem, nawet posłem czy ministrem, bo nie zarobię na alimenty" - przekazał w liście do sądu. Czekamy na finał sprawy.

Więcej o: