RuPaul jest obecnie niekwestionowaną gwiazdą, która bryluje w Hollywood. Wcześniej jednak długo musiał walczyć o to miano. Obecnie to najsłynniejsza drag queen, która doczekała się własnego programu - "RuPaul's Drag Race". W autobiografii "Dom ukrytych znaczeń" opisał, jakie ma doświadczenia z Madonną. Wyjawił, że spotkanie z piosenkarką nie należało do najprzyjemniejszych.
W autobiografii RuPaula pojawiła się wzmianka o Madonnie. "Pierwszy raz usłyszałem o Madonnie, kiedy jeszcze była szatniarką w Danceterii, ale w latach 80. była już gwiazdą" - podkreślił artysta. W 1984 roku wraz z przyjacielem RuPaul był wolontariuszem na przeglądzie New Music Seminar. Jedną z prelekcji na wydarzeniu poprowadziła właśnie Madonna. "Opowiadała o tym, jak trudno jej się było wybić. Długo zajęło, zanim w końcu udało się jej podpisać kontrakt, wspominała jednak, że nigdy się nie poddała" - czytamy. Celebryta z zapartym tchem słuchał nowych hitów wokalistki. Później widział, jak gwiazda znika w tłumie na ulicy. Po czasie zajrzał do pokoju socjalnego w Pyramid - tam na co dzień tańczył RuPaul. Wówczas ujrzał piosenkarkę. To spotkanie nie było przyjemne.
Spojrzała na mnie z taką miną, że nigdy jej nie zapomnę – była w niej pogarda i zimna furia spowodowana tym, że w ogóle miałem czelność wejść do tego samego pokoju, co ona.
- przekazał artysta. "Naturalnie był to pokój, w którym mieliśmy spędzać przerwy i tak się składało, że ja właśnie miałem przerwę, więc nie chodziło o to, że zrobiłem coś złego, ale jej wzrok mówił: 'Co ty tu w ogóle robisz? Czemu tu jesteś? Jak śmiesz odbierać mi tlen? Wcale nie starała się skrywać odrazy. Wręcz przeciwnie - chciała, żeby było ją widać jak na dłoni" - czytamy. "Intuicyjnie wyczułem, że oszacowała moją wartość i uznała, że nie mam jej nic do zaoferowania. (...) Uznała mnie za kastrata, więc byłem dla niej bezwartościowy. Inni też tak postępowali, ale nie aż tak ostentacyjnie" - opisywał RuPaul.
PRZECZYTAJ WIĘCEJ: Ben Affleck wróci do byłej żony? Przyjechała do niego z prezentem. To nie koniec
W autobiografii RuPaul napisał o swoich problemach. "Od najwcześniejszych lat wyzywano mnie od c*p i p***łów, ale nigdy tego nie rozpamiętywałem" - czytamy w książce. "Im chodziło tylko o to, że miałem śmiałość wymykać się schematom i to dlatego poddawali mnie ostracyzmowi" - podkreślał.
Gdy przyjęto go do grona artystycznych freaków w Atlancie, poczuł bezpieczeństwo - wynikało to również z tego, że w końcu czuł się zrozumiany i stał się częścią społeczności. "Zacząłem tańczyć w Pyramid. Zarabiałem tam jakieś 50 dolców za noc, co szło na papierosy, jedzenie albo inne moje potrzeby. Widziałem, że wyciągam z tego więcej niż inni tancerze. Potrafiłem przykuć uwagę klientów. (...) Przy pomyślnych wiatrach zarabiałem nawet 120 dolców z samych napiwków tylko dlatego, że wchodziłem w interakcję z widzami, umiałem nawiązać kontakt wzrokowy i dbałem o publiczność, a mimo to ustawione dzieciaki z tego środowiska i tak często mną gardziły" - czytamy w "Domu ukrytych znaczeń".