Była "żywym Kenem", a później "żywą Barbie". Teraz przeszła kolejną operację plastyczną

Jessica Alves przeszła ponad sto operacji plastycznych. Okazuje się, że teraz znów poleciała do Turcji, by poprawić urodę. Tak wyglądała po wyjściu z kliniki.

Jessica Alves przed laty była znana jako "żywy Ken", by później zamienić się w "żywą Barbie". W 2022 roku pochodząca z bogatej rodziny celebrytka wyznała, że przez ostatnich 20 lat przeszła ponad sto operacji plastycznych. Część z nich drastycznie zmieniały jej wygląd. Jakiś czas temu zapowiadała, że skończyła z operacjami plastycznymi. "Naprawdę nie potrzebuję niczego więcej. Zrobiłam wszystko, co mogłam zrobić. Nie ma tu miejsca na nic innego" - zapewniała, cytowana przez portal Gay Times. Okazuje się jednak, że Alves nie wytrzymała i kolejny raz postanowiła oddać się w ręce chirurga plastycznego. 

Jessica Alves przeszła kolejną operację plastyczną

Jessica Alves wyjechała do Turcji, by poddać się kolejnym operacjom plastycznym. We wtorek 29 października opuściła klinikę, a jej zdjęcia trafiły do sieci. Na ujęciach widać, że jej twarz jest spuchnięta i pokryta licznymi opatrunkami. Wiadomo, że 41-latka zdecydowała się na piąty już lifting twarzy. Celebrytka narzekała bowiem, że po rozpuszczeniu kwasów (to miało nadać jej twarzy naturalności), wokół szyi widać było dziesięć centymetrów luźnej skóry. Celebrytka - jak podaje portal Daily Mail - w końcu jest szczęśliwa i znów zapewnia, że skończyła z poprawianiem urody. Jej zdjęcia znajdziecie w naszej galerii, w górnej części artykułu.

Jessica Alves powiększyła biust, pupę, wycięła sobie żebra. Lista operacji plastycznych jest bardzo długa

Alves niedawno przyznała się, że wydaje ponad 10 000 funtów miesięcznie (to ponad 52 tysiące złotych) na botoks, wypełniacze i inne zabiegi upiększające, aby wyglądać młodziej. Poddała się ponad stu operacjom plastycznym. - Co tydzień chodzę do innej kliniki w Londynie, gdzie stosują najnowsze terapie poprawiające stan mojej skóry i odwracające naturalny proces starzenia. Choć wszystkie te zabiegi są skuteczne, nie są trwałe - powiedziała MailOnline. Przypomnijmy, że Alves urodziła się w bogatej, portugalsko-brazylijskiej rodzinie. Jej rodzice są właścicielami sieci sklepów, działających na terenie Brazylii. Odziedziczyła też majątek po dziadkach. 

Celebrytka pierwszą operację przeszła, mając 17 lat. Wówczas usunięto jej wywołaną zmianami hormonalnymi ginekomastię (ginekomastia to przerost gruczołu piersiowego). Dwa lata później zafundowała sobie operację nosa. Nim zmieniła się w "Barbie", poddała się operacji zmiany płci, próbowała upodobnić się do lalki - Kena (zabawkowego partnera lalki Barbie). Przeszła kilkanaście operacji twarzy, z czego jedna doprowadziła do całkowitej utraty węchu i martwicy nosa. Wszczepiła implanty powiększające jej muskulaturę, wycięła dolną partię żeber.

Zobacz wideo Maja Hyży przemówiła po operacji plastycznej. "Spodziewałam się, że będzie gorzej"

Czym jest uzależnienie od operacji plastycznych?

Wygląda na to, że celebrytka może być uzależniona od operacji plastycznych. O komentarz w sprawie tego problemu poprosiliśmy psycholożkę i psychoterapeutkę Katarzynę Kucewicz, która jest autorką książki "Kobiety, które czują za bardzo". Według ekspertki o uzależnieniu od operacji plastycznych mówimy, gdy osoba odczuwa przymusowe dążenie do ciągłego poprawiania swojego wyglądu poprzez zabiegi chirurgiczne.

Z psychologicznego punktu widzenia często ma ono swoje korzenie w niskiej samoocenie, zaburzeniach takich jak dysmorfofobia (czyli zaburzone postrzeganie swojego ciała) czy presji społecznej, by osiągnąć "idealny" wygląd. Często ta presja wygenerowana jest np. przez Instagram czy inne media społecznościowe

- podkreśliła Kucewicz. 

Psycholożka dodała, że osoby borykające się z uzależnieniem od operacji plastycznych potrzebują terapii. "Takie osoby skupiają się obsesyjnie na faktycznych, ale także i wyolbrzymionych lub wyimaginowanych defektach, co prowadzi do niekończącej się potrzeby wykonywania kolejnych zabiegów. Osoba z uzależnieniem wymaga długoterminowej psychoterapii budującej samoakceptację". 

Ekspertka podkreśliła ponadto, że osoby, które notorycznie ingerują w swoją urodę przy pomocy medycyny estetycznej oraz chirurga często są wyśmiewane, tymczasem potrzebują zrozumienia i wsparcia.  "W moim poczuciu to problem, który wymaga społecznego zrozumienia, ponieważ często dotyczy głębokich, niewidocznych na pierwszy rzut oka problemów emocjonalnych. Tymczasem często pacjenci są obiektem kpin i bodyshamingu" - powiedziała w rozmowie z nami. 

Więcej o: