Ostatnio Krystian Wieczorek źle się poczuł. W związku z obecną sytuacją w kraju i na świecie aktor "M jak miłość" postanowił zgłosić się do szpitala, żeby nie narażać swoich znajomych z planu na niebezpieczeństwo. Teraz na swoim profilu na Instagramie postanowił opisać, co go spotkało na miejscu.
Aktor serialu TVP spędził ostatnich kilka dni w szpitalu. Okazuje się jednak, że gdyby nie władze TVP, to w ogóle mógłby do niego nie trafić, mimo że podejrzewał zarażenie koronawirusem. Po wykonaniu testów okazało się, że aktor nie jest chory i już mógł opuścić szpital. Teraz jednak zdecydował się opisać, jak wyglądało przyjęcie do placówki, a także proces wykrywania choroby. Co jednak ciekawe, Krystian Wieczorek od początku nie przestrzegał procedur, o których głośno się mówi. Sam zgłosił się bowiem do szpitala, a powinien zadzwonić do powiatowej stacji sanitarno-epidemiologicznej. Pod żadnym pozorem nie można samodzielnie zgłaszać się do szpitala, gdy podejrzewa się zarażenie koronawirusem.
Do szpitala zgłosiłem się sam, nie chcąc zarażać kolegów i koleżanek na planie. Chciałem być odpowiedzialny i ograniczyć możliwość ewentualnego rozpowszechniania wirusa. Tyle że możliwości weryfikacji w Polsce są skandaliczne. Do szpitala zostałem przyjęty tylko za wyraźną prośbę władz TVP, gdyby nie ich reakcja, siedziałbym z objawami w domu, modląc się o wyzdrowienie. We wtorek zostały mi pobrane wymazy i zaczęło się czekanie i brak jakiegokolwiek informowania. Na drugi dzień zamiast wyników przyszła pielęgniarka pobrać kolejny wymaz, bo okazało się, że laboratorium zbiło moje próbki - napisał aktor.
Pierwszy wynik Krystian Wieczorek otrzymał dopiero po 30 godzinach. Wtedy się okazało, że jest ujemny, ale trzeba było powtórzyć badanie, o czym dowiedział się po kolejnych 24 godzinach.
Ale czas oczekiwania to jakieś kuriozum, obnażające polskie władze. Marszałek Grodzki opowiadający w mediach, że miał wynik po trzech godzinach, to policzek wymierzony we wszystkich pacjentów, liczących mijające godziny na oddziałach zakaźnych. Od strony personelu medycznego brak jakichkolwiek informacji od kiedy trafiłem do szpitala. Miałem poczucie, że jestem petentem i intruzem, i jak mam w ogóle czelność pytać o cokolwiek - napisał aktor.
Krystian Wieczorek otrzymał wynik drugiego badania po 52 godzinach i uważa, że zawdzięcza to tylko żonie, która "zrobiła aferę".
Demagogia rządu oraz władz i tak jest już obnażona przez statystyki, a wszelkie ruchy ograniczania wolności są i tak pozorowane w obliczu tak niskiej weryfikowalności zagrożenia infekcji. Moja znajoma przyjechała do szpitala z zapaleniem płuc, gorączką i niewydolnością oddechową, ale została odesłana do domu, a pielęgniarka, która tu pracuje wprowadzała swojego znajomego, przygotowując go na zadawane pytania, więc zrobiono mu testy - dodał aktor.
Nie da się ukryć, że post Krystiana Wieczorka nie tylko ujawnia niewydolność służby zdrowia, ale także nierówne traktowanie i nie mamy na myśli tylko "pielęgniarki, która wprowadziła swojego znajomego" i dla niego znalazła miejsce w szpitalu. W końcu do placówki i sam aktor trafił - co sam podkreślił - dzięki władzom TVP.
KM
Komentarze (173)
Krystian Wieczorek źle się czuł i trafił do szpitala dzięki władzom TVP. "Gdyby nie ich reakcja, siedziałbym z objawami w domu, modląc się o wyzdrowienie"
Co za cudak?
Aktorzyna 5 wody a ujada, jak był kimś.
Potulni i cisi tylko na podwórku się potraficie odezwać tak to jak muszą za miotła całe zycie