Portal o2.pl opisał sytuację, jaka spotkała pana Romana - zapalonego taternika, który wędruje po górskich szlakach z całą rodziną, jak tylko nadarzy się ku temu okazja. Choć Tatry ma już w jednym palcu, wciąż nie brakuje sytuacji, które potrafią go zaskoczyć. Kiedy pan Roman przywitał księdza niereligijnym pozdrowieniem, spotkała go chłodna reakcja.
Każdy, kto chodził po górskich szlakach, wie, że zwyczajem jest mówienie "cześć" lub "dzień dobry" do osoby, którą się mija. Ma to na celu nie tylko okazanie szacunku, ale i lepsze zakodowanie przechodnia w razie np. zaginięcia. Wyjątek stanowią jednak duchowni, którzy od górskich spacerowiczów oczekują pozdrowienia, do których przyzwyczaili ich wierni - "szczęść Boże" lub "niech będzie pochwalony". Pan Roman opisał w serwisie o2.pl sytuację, podczas której ksiądz, na jego "dzień dobry" zareagował milczeniem. Jak twierdzi, jest osobą niewierzącą, więc religijne pozdrowienie byłoby dla niego hipokryzją.
Utartym zwyczajem zawsze pozdrawiam tych, których spotykam na szlaku. Widząc księdza, także używam zwykłego "dzień dobry", bo w moim poczuciu mówienie "szczęść Boże" byłoby w tym wypadku hipokryzją (...) Kilkukrotnie zdarzyło się, że na moje "dzień dobry" ludzie Kościoła ostentacyjnie mi nie odpowiadali. Co robić? Lepiej milczeć?
- zastanawia się pan Roman.
Portal poprosił o opinię Rafała Główczyńskiego, który działa w internecie jako "Ksiądz z osiedla". Duchowny wskazał, że jedna słuszna forma zwracania się do księży nie istnieje. "W Polsce tradycyjnie witamy się słowami 'szczęść Boże!' albo 'niech będzie pochwalony Jezus Chrystus', ale w wielu krajach mówi się do osób duchownych po prostu 'dzień dobry'" - zauważył duchowny w rozmowie z o2.pl. Gałczyński podkreślił także, że kościelne pozdrowienia są przede wszystkim dla osób wierzących, wskazując, że "jeżeli ktoś mówi dzień dobry albo proszę pana, to też jest ok".