Kulisy współpracy z Anną Wintour. Na Met Gali nie było miejsca dla "brzydkich albo grubych". Byli zwalniani

Dopiero co wydana książka Amy Odell, "Anna: The Biography", ujawnia sekrety redaktorki naczelnej Vogue, Anny Wintour. Okazuje się, że chłodny wizerunek znawczyni mody nie wziął się znikąd. Potrafi być okrutna i bardzo wymagająca.

Więcej o ciekawostkach ze świata mody znajdziesz w tekstach na stronie głównej Gazeta.pl

Anna Wintour od dawna jest nazywana "królową lodu". A to dlatego, że nie okazuje zbyt często emocji, poza tym w mediach wielokrotnie pojawiały się głosy o jej wyniosłości i władczej naturze. Relacja dziennikarki Amy Odell w książce jedynie utwierdza nas w przekonaniu, że redaktorka naczelna amerykańskiego wydania czasopisma "Vogue" to prawdziwa tyranka, która nie znosi sprzeciwu w kwestii realizacji swoich dziwacznych wizji. 

Zobacz wideo Moda, która nie grzeje Natsu, czyli spodnie z niskim stanem i nie tylko! [Lista Plotka]

Anna Wintour organizuje Met Galę. I nie znosi sprzeciwu

Anna Wintour od 1999 roku jest współodpowiedzialna za organizację modowego wydarzenia - Met Gali. Tej kwestii Odell poświęciła sporo uwagi. Dotarła do współpracowników Wintour i usłyszała o najbardziej zaskakujących prośbach (albo raczej rozkazach) Anny. Będąc świadomą, jak ogromny ma wpływ na świat mody, czuła, że musi dopilnować każdego detalu. I nie brała pod uwagę sprzeciwu. Zależało jej na tym, by nie tylko goście, sala czy menu było perfekcyjne, ale i pracownicy przygotowujący wydarzenie.

Nie było nawet opcji, żeby przy gali pracował ktoś, kto był - jej zdaniem - brzydki albo gruby. Takie osoby musiały zostać zwolnione - przyznała była redaktorka "Vogue", Sarah Van Sicklen.

Anna decydowała też o tym, kto znajdzie się na liście gości podczas Met Gali. Bardzo długo nie zapraszała na nią Paris Hilton czy Kim Kardashian, choć już na początku lat 2000 cieszyły się ogromną popularnością. Anna nie życzyła sobie jednak gości, którzy kojarzyli jej się z tandetą. Aż do 2013 roku żadna z pań nie pojawiła się na modowym wydarzeniu.

Jeśli już ktoś cieszył się możliwością uczestnictwa w Met Gali, musiał trzymać się twardo określonych zasad. Wintour chciała wiedzieć, o której może spodziewać się gościa, w czym się zaprezentuje i jakim autem podjedzie. Gdy już zjawił się na gali, musiał zasiąść na wyznaczonym miejscu. Wszystko zostało szczegółowo rozpisane. 

Wintour dbała także o to, by w pomieszczeniach, w których przebywali goście w trakcie Met Gali, nie pojawiły się "brzydkie" elementy. Raz poprosiła muzeum o zakrycie historycznej Świątyni Dendur, bo nie pasowała do wystroju. Gdy organizatorzy wyjaśnili, że to nie takie proste, postanowiła postawić przed nią scenę, by zakryć nieładną - jej zdaniem - świątynię. Inna historia z udziałem Anny wskazuje, że potrafi być wrażliwa na sztukę, bo poprosiła zespół jednego z muzeów, które zwiedzała, o pożyczenie "niektórych dzieł" i przewiezienie ich w skrzyniach na miejsce organizacji Met Gali.  

Rozpiskę dostali także kucharze, którzy musieli trzymać się tego, co Anna lubi lub nie. Nie życzyła sobie potrwa doprawionych pietruszką, nie chciała też cebuli, ryb i czosnku. Poza tym wszystko musiało być przygotowane zgodnie z trendującą obecnie paletą kolorów. 

Dziennikarka, która opisała dziwne wymagania Wintour, przyznała jednocześnie, że wiele osób śmiało się z wymagań redaktorki naczelnej "Vogue'a", ale nikt nie miał odwagi, by się sprzeciwić. 

Zobacz też: Nawet Anna Wintour łamie swoje żelazne zasady. Zarzekała się, że nigdy tego nie założy. Lagerfeld uznałby to za klęskę

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.