Bądź na bieżąco. Więcej o przygotowaniach gwiazd do Świąt przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl.
Małgorzata Kożuchowska to kolejna gwiazda, która w zeszłą niedzielę zabrała swoją pociechę do Opery Narodowej na spektakl "Dziadek do orzechów i Król Myszy". Pochwaliła się zdjęciami na Instagramie.
Aktorka dba o prywatność syna Jana i zdecydowała się nie pokazać jego twarzy. Na zdjęciu chłopiec jest wtulony w mamę. Trzeba przyznać, że obydwoje wyglądają bardzo elegancko. Jasiu ma na sobie czerwone spodnie i brązową marynarkę. Kożuchowska zaprezentowała się w pięknej czarnej sukience midi z szerokimi ramionami i odkrytymi plecami, choć to buty grały pierwsze skrzypce. Botki o oryginalnym dwukolorowym obcasie i przykuwającym oko, zdobnym elemencie. Aktorka postawiła na czerwone usta i gładkie, rozpuszczone blond włosy.
Gwiazda musiała zmierzyć się z wieloma nieprzychylnymi komentarzami. Ktoś zarzucił, że przyjęła darmowy bilet z tytułu bycia osobą znaną.
Zamiast dać bilety ludziom z biednych rodzinach, których nie stać, dali je celebrytom, których na to stać. A ci poszli i porobili sobie zdjęcia. Dramat!
Kożuchowska postanowiła odpowiedzieć na komentarz.
Bilety kupiłam sama w kasie teatru.
Aktorce również zwrócono uwagę, podobnie jak wcześniej Annie Lewandowskiej, że złamała zasady Opery Narodowej. Według regulaminu nie można robić zdjęć podczas trwania spektaklu.
Ty i Lewandowska chyba nie znacie regulaminu Opery Narodowej i nie wiecie, że zabronione jest używanie telefonów podczas spektaklu i robienie zdjęć wykonującym. (...) To nie dożynki...
I tym razem nie obyło się bez komentarza aktorki.
Żeby kogoś pouczać trzeba samemu znać zasady. Zdjęcie, które tu widzisz, zostało zrobione po spektaklu, na brawach, a to jest dozwolone.
Jak uważacie, czy Małgorzata Kożuchowska złamała regulamin?