Książę Filip zmarł 9 kwietnia. Wiadomość błyskawicznie obiegła cały świat. Mąż królowej Elżbiety II był księciem Edynburga i drugą najważniejszą osobą w Wielkiej Brytanii. W czerwcu skończyłby sto lat. Nieprzyjemne dolegliwości odczuwał długo przed śmiercią. Kłopoty ze zdrowiem dały o sobie znać kilka lat temu. W 2017 roku książę Filip oficjalnie zrezygnował z pełnienia funkcji publicznych, przechodząc na emeryturę. Od tamtej pory coraz rzadziej można było go zobaczyć u boku królowej.
Przez ostatnich dziesięć lat książę Filip trafiał do szpitala osiem razy z powodu różnych dolegliwości. Najczęstsze były infekcje dróg moczowych. Przechodził kilka zabiegów i operacji. W 2011 roku odczuwał bóle w klatce piersiowej i był operowany. Wówczas przeszedł zabieg angioplastyki wieńcowej, która polega na wszczepieniu specjalnego stentu udrażniającego naczynia krwionośne. Dwa lata później ponownie był hospitalizowany z powodu bólu brzucha. Postępujące problemy zdrowotne doprowadziły go do decyzji z 2017 roku, aby zrezygnować z obowiązków i odpocząć na emeryturze.
Odpoczynkiem nie nacieszył się długo, ponieważ już w 2018 roku ponownie był poddany operacji, tym razem biodra. Konieczne było wszczepienie endoprotezy. Natomiast 2019 rok dla księcia Edynburga również nie rozpoczął się szczęśliwie. W styczniu miał wypadek samochodowy. Od tamtej pory przestał siadać za kierownicą. W lutym media obiegła wiadomość, że książę Filip ponownie przebywa w szpitalu z powodu infekcji. Przedłużający się pobyt wzbudził ogólny niepokój. Później, 1 marca został przeniesiony do innej kliniki, gdzie przeszedł zabieg kardiologiczny i spędził tam aż miesiąc. Na początku kwietnia wrócił do domu, spędził święta wielkanocne z rodziną. Niestety, zmarł rankiem 9 kwietnia, o czym powiadomił pałac Buckingham w wydanym oświadczeniu.