Wiadomość o śmierci Krzysztofa Krawczyka wstrząsnęła jego bliskimi, fanami i gwiazdami, które tłumnie pożegnały go we wzruszających wpisach w social mediach. Teraz menedżer muzyka ujawnia, jak wyglądały jego ostatnie chwile życia.
Andrzej Kosmala, wieloletni przyjaciel Krzysztofa Krawczyka, a także jego menedżer, jako pierwszy poinformował o jego śmierci. Teraz w rozmowie z "Super Expressem" ujawnił, że w ostatnich chwilach życia muzyk był w dobrej formie.
Czuł się bardzo dobrze. Razem z żoną cieszyli się wspólnymi świętami, podzielili się jajkiem. Zarówno w sobotę, jak i w niedzielę był w dobrej formie - powiedział menedżer.
Okazuje się, że stan zdrowia Krzysztofa Krawczyka pogorszył się nagle i niespodziewanie.
Krzysztof tracił przytomność. Z minuty na minutę było coraz gorzej. Na koniec nie było z nim kontaktu, był nieświadomy - powiedział Kosmala.
Krzysztof Krawczyk przez dwa tygodnie walczył z COVID-19 w szpitalu. Przed świętami udało mu się jednak wrócić do domu, co bardzo go ucieszyło.
Wychodzę ze szpitala. Dziękuję fanom za wsparcie. Żona czytała mi przez telefon wszystkie komentarze i życzenia. Wracam do zdrowia. Nie martwcie się o mnie, z dnia na dzień czuję się coraz lepiej. Bóg działa rękoma ludzi. Dziękuję Bogu, że żyję. Święta Wielkanocne są dla mnie ważniejsze od świąt Bożego Narodzenia, bo są symbolem zwiastowania nadziei - mówił w rozmowie z "Super Expressem".
Jeszcze w sobotę dodał wpis na Facebooka, w którym poinformował, że czuje się dobrze.
Kochani! Jestem w domu! Do mojej sypialni wpadają dwa promyki słońca: wiosenny przez okno i Ewunia przez drzwi. Dziękuję za modlitwę i życzenia! Zdrowia wszystkim życzę, nie dajmy się wirusowi - napisał artysta.
Rodzinie składamy nasze kondolencje.