Ostatnie zeznania Johnny'ego Deppa rzuciły nowe światło na sprawę toczącą się w sądzie pomiędzy nim a jego byłą żoną. Aktor wyznał, że Amber Heard nieustannie go gnębiła, odcięła opuszek palca, a do tego wykorzystała, by zabłysnąć w show-biznesie. Gdy zdobyła sławę, postanowiła zakończyć ich małżeństwo. Hollywoodzki gwiazdor powiedział także, że Amber desperacko szukała rozgłosu, a teraz wbija jej kolejną szpilkę.
Okazało się, że Johnny Depp o całej sprawie powiedział swojemu lekarzowi, doktorowi Davidowi Kipperowi. Podczas rozprawy sądowej zostały opublikowane listy, które aktor wysyłał mężczyźnie. Napisał w nich, że był tylko trampoliną do luksusowego życia Amber, a sam czuł się jak starzec.
Oto prawda kolego. Ma obsesję na punkcie samej siebie. Co jest o wiele ważniejsze... Ona jest tak cholernie ambitna. Jest tak zdesperowana, by odnieść sukces i sławę. Prawdopodobnie dlatego ze mną się związała, kolego... - kontynuował aktor.
Tak, żałuję, że się z nią związałem - zakończył Depp w liście.
Warto dodać, że cała sprawa odnosi się do ich kłótni na Bahamach w Boże Narodzenie. To właśnie wtedy Amber rzekomo odcięła opuszek palca mężowi rozbitą butelką, w następstwie czego Johnny miał ją wtedy uderzyć. To jeden z 14 zarzutów dotyczących przemocy, które Heard wystosowała przeciwko byłemu mężowi.
Wszystko zaczęło się od tego, że była partnerka Deppa oskarżyła męża o stosowanie wobec niej przemocy domowej. Wizerunek hollywoodzkiego gwiazdora został wtedy mocno nadszarpnięty, dlatego Johnny zażądał od byłej żony 50 milionów dolarów za zniesławienie. Następnie starał się udowodnić, że sam był ofiarą przemocy, a podczas awantury z Amber miał zostać zaatakowany szklanymi butelkami. Prowadzone śledztwo potwierdziło podejrzenia, że Heard sfałszowała dowody przeciwko ukochanemu, jednak okazało się, że aktor nie jest całkowicie bez winy.