Ten sezon nagród filmowych należy do Brada Pitta. Nie tylko dlatego, że aktor zgarnia kolejne statuetki za najlepszą drugoplanową rolę w filmie Quentina Tarantino "Pewnego razu... w Hollywood", ale też (albo przede wszystkim) dlatego, że od dawna nie był w tak dobrej formie. Po rozstaniu z Angeliną Jolie aktor wyglądał bardzo mizernie, na co niewątpliwie miał wpływ stres związany z rozpadem rodziny. W jednym z wywiadów zapowiedział nawet, że myśli o porzuceniu aktorstwa.
Na szczęście groźby nie spełnił i powrócił nie tylko na ekrany kin, ale też na czerwone dywany - szarmancki, czarujący i błyskotliwy jak dawniej.
To nie było zaskoczenie. Po tym, jak triumfował w Złotych Globach, można było się spodziewać, że statuetka na Screen Actors Guild Awards przyznawana przez członków Gildii Aktorów Ekranowych też będzie należała do niego.
Dodam ją do mojego profilu na Tinderze - zaczął przemowę, a sala wybuchła śmiechem.
Brad podziękował tradycyjnie swoim współpracownikom z planu: Leonardo DiCaprio, Margot Robbie i Quentinowi Tarantino. Nawiązał przy tym do słynnego fetyszu reżysera, który kocha filmować... stopy.
Dziękuję Leo, Margot Robbie oraz stopom Margot Robbie, Margaret Qualley i Dakoty Fanning.
Reakcja Margot mogła być jedna:
Brad Pitt pokonał m.in. Ala Pacino czy Toma Hanksa, o czym nie omieszkał wspomnieć. Zaznaczył, że obejrzał wszystkie konkursowe filmy i jest pod ich ogromnym wrażeniem. Podziękował wybitnym aktorom, że stanowią dla niego motywację i wyraził nadzieję, że działa to w dwie strony. Oczywiście był to wstęp do kolejnego żartu.
Bądźmy szczerzy, moja rola nie była łatwa. Koleś ćpa, chodzi bez koszulki i nie potrafi dogadać się żoną [spoiler: żona granego przez Brada bohatera została zamordowana - red].
Dla niewtajemniczonych scena, o której wspomniał poniżej:
"Pewnego razu... w Hollywood" reż. Q. Tarantino, 2019 r.
Na koniec aktor uderzył w bardziej sentymentalny ton:
Każdy z nas zna ból i samotność, które przenosimy na ekran. Doświadczamy momentów łaski i mądrości - je też przenosimy na ekran. Śmiejemy się z własnej śmieszności, bywamy zabawni, z tego też korzystamy. Myślę, że to wszystko jest warte zachodu - podsumował.
Obejrzyjcie całą przemowę:
Teraz czas na wyścig oscarowy. Myślicie, że Brad zdobędzie w końcu tą wymarzoną przez każdego aktora statuetkę?
WJ