26 lipca Kamil Durczok spowodował kolizję w ruchu drogowym. Dziennikarz uderzył w pachołek rozdzielający jezdnię na trasie A1. Jak się szybko okazało, był wówczas nietrzeźwy, a w wydychanym przez niego powietrzu wykryto 2,6 promila alkoholu. Ustalono już, że 51-latek wsiadł za kierownicę po czterech dniach upojnych imprez. "Super Express" dotarł jednak do świadków, którzy twierdzą, że Durczok miał zaopatrzyć się w alkohol jeszcze na chwilę przed kolizją.
Do kolizji doszło około godz. 13. Z "SE" skontaktował się świadek, który widział Kamila Durczaka pół godziny wcześniej, kiedy to kupował wódkę na stacji benzynowej.
Stał w kolejce. Rozglądał się nerwowo wkoło. Kupił tak zwaną "małpkę" i schował ją do kieszeni w spodniach. Po wyjściu ze sklepu szedł do auta razem z młodą dziewczyną i psem. To był na pewno Kamil Durczok. Wiele osób go widziało - twierdzi informator tabloidu.
Świadek nie wie, czy dziennikarz pił alkohol na stacji. Michał Zacharski, adwokat Kamila Durczoka, nie kryje natomiast zdziwienia.
Nic o tym nie wiem. Jestem zaskoczony. I wierzę, że to nie jest prawda - skomentował w rozmowie z "SE".
Przypomnijmy, że Kamil Durczok usłyszał dwa zarzuty: kierowania pojazdem w stanie nietrzeźwości oraz sprowadzenia bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym.
MŁ