Wojciech Szczęsny ostatnio na zgrupowanie polskiej kadry przed eliminacjami do Mistrzostw Europy zajechał luksusowym i bardzo drogim Bentleyem - jego wartość szacuje się na ponad milion złotych. Tym samym bramkarz Juventusu Turyn przebił nawet Roberta Lewandowskiego i jego Maybacha za niecały milion. Ostatnio tym samym Bentleyem co mąż jeździła po Warszawie Marina Łuczenko-Szczęsna.
O nowym aucie Szczęsnych było dosyć głośno w mediach, ale tylko jeden artykuł zwrócił uwagę Mariny. TVP Sport przypomniał bowiem z tej okazji o wypadku piosenkarki, który miał miejsce w 2016 roku. Podróżująca luksusowym Porsche Cayenne Turbo S Marina zderzyła się z kierowcą Volkswagena, który miał wjechać w nią na czerwonym świetle. Autor niepochlebnego artykułu TVP winą za zdarzenie obarczył jednak Szczęsną, podkreślając, że mimo to, mąż łaskawie nadal pożycza jej swoje drogie auta. Szowinizm w czystej postaci.
Marina nie kryła oburzenia na swoim InstaStory:
Zanim napiszecie takie kocopały, warto zweryfikować informacje. Wiadomo, ściema zawsze lepiej się czyta. Porsche wciąż jeździ, zostało naprawione z ubezpieczenia Pana, który wyjechał na CZERWONYM ŚWIETLE i naraził mnie na wypadek. I nie wyskakiwałam na żadne zakupy, a wracałyśmy z eventu. Wtf? Co się dzieje z tymi "dziennikarzami". A Benek jest mój. Elo!
Uważacie, że irytacja Mariny była uzasadniona?
WJ