6 marca do mediów trafiła informacja o śmierci izraelskiego miliardera Ehuda Arye Laniado. Jak twierdzą jego przyjaciele, mężczyzna miał obsesję na punkcie wyglądu. Nazywali go "Argentyńczykiem", gdyż "zawsze wyglądał jak tancerz tango". W wieku 65 lat zdecydował się nawet na operację powiększenia penisa, która skończyła się dla niego tragicznie.
Miliarder zmarł na stole operacyjnym w elitarnej klinice na Polach Elizejskich w Paryżu zaraz po tym, jak lekarze wstrzyknęli mu substancję do przyrodzenia. O jego śmierci poinformowali współpracownicy z firmy Laniado Omega Diamonds, którą kierował.
Żegnamy biznesmena-wizjonera. Jest nam bardzo przykro, że musimy poinformować o śmierci naszego założyciela, Ehuda Arye Laniado - napisali w oświadczeniu.
Tabloid Mirror podaje, że miał kompleksy związane z niskim wzrostem. Według słów przyjaciół biznesmen zapominał o swoim niskim wzroście tylko wtedy, kiedy księgowy czytał mu wyciąg z banku. Działo się to nawet kilka razy dziennie. A trzeba przyznać, że stan jego konta może zrobić wrażenie. Biznesmen był ekspertem w dziedzinie wyceny diamentów. To właśnie on sprzedał w 2015 roku najdroższy diament na świecie "Blue Moon Josephine" za 48,4 mln dolarów.
Oprócz tego był właścicielem najdroższego penthouse'a w Monako, którego wartość szacuje się na ponad 30 milionów funtów. Miał także dom na przedmieściach Los Angeles, gdzie miał organizować imprezy z modelkami.
Miliarder spocznie w Izraelu.
AW