Wszystko wskazuje na to, że konflikt w rodzinie królewskiej nie jest tylko plotką, a czymś poważnym. Całe zamieszanie zaczęło się od wyprowadzki Meghan Markle i Księcia Harry'ego z Pałacu Kensington. Powodem ich decyzji miała być kłótnia książęcych braci.
Niedługo potem, brytyjska prasa zaczęła spekulować, że to księżna Meghan miała poróżnić Harry'ego i Williama. W międzyczasie w mediach pojawiły się też plotki, jakoby Meghan Markle i księżna Kate od dłuższego czasu pozostawały w chłodnych relacjach.
Książęta wspólnie z małżonkami prowadzą Fundację Królewską. Tak przynajmniej wyglądało to do tej pory. Na dorocznym posiedzeniu zabrakło jednak księżnej Kate i księcia Williama, co tylko podsyciło plotki o konflikcie w rodzinie królewskiej.
Aby uspokoić domysły mediów, Pałac Kensington wystosował oficjalne oświadczenie.
Ich Królewskie Wysokości uczestniczą w tych spotkaniach po kolei. To było poświęcone programom prowadzonym przez księcia Sussex - przekazał rzecznik pałacu.
Informator "Daily Mail", donosi jednak, że sesja miała nieco inny charakter i nieobecność księcia Williama i Kate była sporym zaskoczeniem.
Harry i Meghan zjawili się nie tylko na posiedzeniu zarządu fundacji, ale również na świątecznym przyjęciu personelu. To był bardzo miły wieczór, szkoda, że Kate i William w nim nie uczestniczyli - mówi źródło.
Jedno jest pewne. Największa przegrana sporu w rodzinie królewskiej to Meghan Markle. Jeszcze kilka tygodni temu zarówno media, jak i fani royalsów szaleli na punkcie nowej księżnej. Teraz o 37-latce mówi się jednak głównie jako sprawczyni całego zamieszania.
Na jakiś czas księżna Meghan postanowiła wycofać się z życia publicznego. Żona księcia Harry'ego ograniczyła oficjalne wystąpienia do minimum. Niewykluczone, że tak poradził jej sztab PRowców.
MŁ