Katastrofa smoleńska w 2010 roku wstrząsnęła i podzieliła Polskę. Na pokładzie samolotu był wtedy również oficer BOR-u Paweł Janeczek, prywatnie mąż dziennikarki Joanny Racewicz.
Po jego śmierci Racewicz została sama z synem Igorem. Dziennikarka nie ukrywa, że łączy ich wyjątkowa więź. Dziś chłopiec ma już 10 lat i zaczyna zadawać coraz więcej pytań o tragicznie zmarłego ojca.
1 listopada prezenterka zabrała Igora na Plac Piłsudskiego w Warszawie. To tam stanął pomnik poświęcony ofiarom katastrofy prezydenckiego tupolewa. Między matką a synem doszło do trudnej i wzruszającej rozmowy. Racewicz podzieliła się nią na Instagramie.
-Pamiętasz, Mamiś, takie zdjęcie, gdy Tata wsiada ostatni? - Pamiętam, Synku. - Myślisz, że chciał się wycofać? - Nie sądzę, Skarbie. Nie mógł tego zrobić, choć nie chciał tam lecieć. - Myślisz, że można tęsknić za kimś, kogo się nie pamięta? - Można, Synku - czytamy we wpisie.
Niestety, wśród komentujących znalazły się osoby, które wytknęły Racewicz przekraczanie granic prywatności. Dziennikarka nie dała się jednak wyprowadzić z równowagi i odpowiedziała im.
Dajcie sobie spokój, proszę. Choć dzisiaj. Sama je wyznaczam i nic tego nie zmieni. Dziś nie pojedziemy na Powązki. Właśnie po to i dlatego, żeby zachować prywatność.
To prawda. Każdy sam wyznacza swoje granice prywatności. Publiczne opowiadanie o żałobie, to raczej nic złego w porównaniu z tym, co niektóre gwiazdy zamieszczają w mediach społecznościowych.
MŁ
Jeśli chcesz być na bieżąco z informacjami ze świata show-biznesu, zaobserwuj nas na Instagramie>>>