Bartosz Węglarczyk w Wielką Sobotę miał szansę pomóc Kindze Rusin i Piotrowi Kraśko w świątecznym wydaniu "Milionerów", gdy Ci zadzwonili do niego przy pytaniu o milion złotych. Choć znał odpowiedź, nie zdążył jej udzielić. Uznał jedynie, że pytanie jest... proste, a potem minęło regulaminowe 30 sekund. O sytuacji zrobiło się głośno i była ona szeroko komentowana w internecie. W końcu do tego incydentu postanowił odnieść się i sam zainteresowany. Węglarczyk w "Dzień Dobry TVN" próbował usprawiedliwić swoje zachowanie i gapiostwo tym, że... nie wiedział, ile czasu miał na udzielenie odpowiedzi.
Szanowni państwo, będzie publiczne oświadczenie. Tak, znałem odpowiedź na to pytanie, nie wiedziałem o tym, że jest trzydzieści sekund na odpowiedź. Nie wiedziałem o tym, że się telefon wyłączy i zostanie zerwana rozmowa. W związku z tym, jak się zerwała rozmowa, to ja byłem przekonany, że się zerwała rozmowa i oddzwoniłem do studia z pytaniem, dlaczego do mnie nie oddzwaniacie. Natomiast, tak znałem odpowiedź na to pytanie. Bardzo przepraszam.
Mimo to, jakoś nie do końca chce nam się wierzyć, że Węglarczyk nie wiedział o ograniczonym czasie przy telefonie do przyjaciela. A co Wy o tym myślicie?
AW