Pożar w mieszkaniu Roberta Korzeniowskiego. "Było pełno dymu". Żona trafiła do szpitala

W niedzielę w mieszkaniu Roberta Korzeniowskiego wybuchł pożar - takie informacje podał właśnie Fakt.pl. Doniesienia te skomentował sam sportowiec.

Robert Korzeniowski w ubiegłą niedzielę przebywał w Zakopanem, gdzie dopingował polskich skoczków. W tym samym czasie w jego mieszkaniu na Mokotowie wybuchł pożar, którego przyczyną miało być zwarcie w lampkach choinkowych, podaje Fakt.pl. Dzięki szybkiej reakcji syna i żony sportowca nie doszło do tragedii, ale sytuacja wyglądała ponoć dramatycznie.

Pani Magda nie zdawała sobie sprawy z niebezpieczeństwa, bo ucięła sobie właśnie popołudniową drzemkę. Na szczęście mały Franek widząc co się dzieje, wybiegł na balkon, wołając o pomoc - czytamy na stronie.

Z relacji świadka zdarzenia wynika, że Korzeniowska sama próbowała opanować sytuację.

Pani Korzeniowska się obudziła i wyniosła synka z domu. Sama natomiast poprosiła sąsiada o miskę z wodą. Samodzielnie próbowała ugasić mieszkanie – mówił Faktowi jeden z mieszkańców kamienicy. - W całej klatce było pełno dymu. Nie dało się oddychać. Na szczęście jeden z mieszkańców pukał do wszystkich drzwi w kamienicy i informował, że jest pożar.

Niestety Pani Magdalena z nierównej walki z żywiołem nie wyszła bez szwanku. Jak informuje tabloid, doznała poparzenia dróg oddechowych. Jej życiu nie zagraża już ponoć niebezpieczeństwo, ale wymaga stałej opieki lekarzy.

Najgorsze pani Magdalena ma już za sobą i lekarze są dobrej myśli. Przez kilka dni utrzymywali chorą w śpiączce, żeby dać szansę wygojenia się poparzonym oskrzelom - czytamy na Fakt.pl.

Doniesienia te potwierdził sam Robert Korzeniowski. Przyznał, że gdyby nie postawa żony, mogłoby się to skończyć zupełnie inaczej. Podziękował też służbom i przyjaciołom.

Wpis Roberta KorzeniowskiegoWpis Roberta Korzeniowskiego Facebook.com/ Robert Korzeniowski/ Screen

Niestety, życie pisze nam różne scenariusze i doświadcza nas czasami boleśnie. Tydzień temu wydarzył się wypadek - w moim mieszkaniu wybuchł pożar. Dzięki bohaterskiej postawie i determinacji mojej żony Magdy nie doszło do tragedii.
Dzisiaj najważniejsze dla mnie jest to, że nic już nie zagraża moim najbliższym, a całą tę sytuację mogę uznać za opanowaną.
Niniejszym chciałbym serdecznie podziękować wszystkim ludziom dobrej woli, a w szczególności Służbom niosącym pomoc: Policji, Straży Pożarnej i Pogotowiu Ratunkowemu, za pełną poświęcenia, profesjonalną i perfekcyjnie przeprowadzoną akcje ratunkową. Wasz profesjonalizm uratował nas wszystkich od najgorszego. Słowa podziękowania należą się także moim Sąsiadom i Przyjaciołom, którzy okazali wspaniałą pomoc w tych trudnych dla nas momentach.
Przed nami trudny proces powrotu do szczęśliwej równowagi i normalności. Media i dziennikarzy proszę zatem o uszanowanie prywatności mojej rodziny. Jeszcze raz dziękuje wszystkim za wsparcie, pomoc i słowa otuchy.

Trzymamy kciuki za rodzinę sportowca!

AW

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.