Krystyna Janda i Jerzy Stuhr 15 kwietnia 2011 roku zagrali premierę spektaklu "32 omdlenia". Była ona - jak napisała Krystyna Janda na Facebooku - jednocześnie świętowaniem 40-lecia pracy artystycznej Stuhra. Wczoraj spektakl zagrano po raz 131., "a ja nagle uświadomiłam sobie, co przez ten czas przeszliśmy, ile się wydarzyło, co przeżyliśmy" - pisała dalej Janda. Przypomina, że po zagraniu 30. spektaklu od premiery Stuhr dowiedział się, że ma raka krtani. Pisał do niej ze szpitala.
"Wiesz, kiedy leżę tu w szpitalu w łóżku, nie mam siły podnieść głowy i mam naprawdę trudne momenty, powtarzam tekst "Omdleń" i to mnie ratuje, to mnie trzyma przy życiu. Myślę sobie, żeby choćby raz jeszcze zagrać! I zagram..." W takich momentach, milkłam, cichłam, przestawałam na moment oddychać.Kapif
Jerzemu Stuhrowi udało się pokonać chorobę. Wrócił do aktywności zawodowej, niedawno ogłosił premierę swojego najnowszego filmu, "Obywatel". Jednak lista jego dokonań od czasu choroby aż do teraz, jest znacznie, znacznie dłuższa. Granie w filmach, tworzenie własnych, nagranie audiobooka, kilka książek, słuchowisko, dyplom ze studentami i oczywiście gra w teatrze. Krystyna Janda skrupulatnie to wyliczyła na Facebooku.
Trzy i pół roku. Umarł i zmartwychwstał - podsumowała ten okres. - Zmienił się jako człowiek, przemyślał życie i wyciągnął z tego wnioski, działa i pracuje dalej wspierając przy okazji dziesiątki akcji charytatywnych, udzielając wywiadów, pisząc felietony, spotykając się z chorymi na raka, pomagając innym....otwarty i uśmiechnięty.
Krystyna Janda w tym niezwykły wpisie przyznała, że jest pod ogromnym wrażeniem siły witalnej i aktywności twórczej i społecznej Jerzego Stuhra i nie ukrywała, że to, co się wydarzyło postrzega jako cud.
Patrzę na Niego każdego wieczoru na scenie, widzę jak spotyka się że swoimi studentami, czyta ich scenariusze, doradza, pomaga żonie w Jej działalności charytatywnej, uśmiecha się, smuci, dyskutuje, planuje kolejne przedsięwzięcia. Spotyka się z rodziną, dziećmi, wnukami, widzami i.......wciąż nie mogę ochłonąć i wciąż myślę o tym wszystkim w kategorii cudu. Byłam świadkiem momentu w którym nie dostał od lekarzy nadziei....
Zakończenie tego długiego, mądrego wpisu jest optymistyczne. Jest w nim przesłanie.
Po co to piszę? Żeby Wam to powiedzieć. Żebyście to wiedzieli i pamiętali i nigdy nie tracili nadziei.
alex