Ostatnia edycji polskiej wersji "Ślubu od pierwszego wejrzenia" bardzo zawiodła widzów. Fani programu uważają, że eksperci się nie spisali i kluczem doboru par było wywołanie jak największych kontrowersji. Małżeństwo Marty i Macieja, które od początku programu było spektakularną porażką, tylko potwierdza te opinie. Często bywa też tak, że pary, które w finale zdecydowały się pozostać w małżeństwie, kończą relacje krótko po zakończeniu show. Tylko nieliczny odsetek par nadal jest w związkach małżeńskich, a znikoma ilość doczekała się potomstwa. Zastanawialiście się, jak w ogóle wygląda proces doboru par i jakie czynniki brane są pod uwagę? Mel Schilling z brytyjskiej edycji "Ślubu od pierwszego wejrzenia" zdradza kulisy.
Mel Schilling jest już weteranką show, bo najpierw pojawiła się w australijskim pierwowzorze "Ślubu od pierwszego wejrzenia". Ekspertka wyznaje, że dobór par opiera na cechach ich osobowości i wartościach, jakie wyznają. W wywiadzie dla magazynu "The Sun" wyjawiła, jak wygląda cały ten proces. Jak się okazuje, wykrzyknięcie ekscytującego "Mamy to!", kiedy dane osoby zostają sparowane, jest wynikiem niezliczonych godzin debat eksperckich. Schilling zapewnia, że wybór par nie jest przypadkowy i celem ekspertów nie jest tworzenie "konfliktogennych" związków, ale danie ludziom nadziei na prawdziwą miłość.
To jest bardzo skomplikowany proces oparty na współpracy ekspertów i ekipy producenckiej. Każdy z nas patrzy na sprawę z zupełnie innej perspektywy - powiedziała w rozmie z "The Sun".
Uczestnicy poprzednich edycji "Ślubu od pierwszego wejrzenia" wyjawili, że przed przystąpieniem do eksperymentu musieli wypełnić szczegółowy kwestionariusz, który zawierał aż 500 pytań i ogarnięcie go zajmuje około 12 godzin. Pytania są różne - m.in. o poglądy polityczne i religijnie, historia seksualna, upodobania, preferencje, co dana osoba uważa za atrakcyjne w drugim człowieku. W dalszym etapie eksperci zapoznają się z wynikami ankiet.
Ja skupiam się na zaletach ich silnych cechach osobowości kandydata i po prostu probuje przewidzieć, które charatkery mogą dobrze ze sobą współgrać - wyjaśniła Schilling.
Każdy z ekspertów najpierw analizuje dostępny materiał sam, a potem zaczyna się zaciekła debata o to, kogo z kim połączyć. Wielokrotnie mogliśmy oglądać taką dyskusję w polskiej edycji "Ślubu od pierwszego wejrzenia" i dało się zauważyć, że wielokrotnie opinie ekspertów ścierają się ze sobą.
Łączymy wszystkie informacje i zaczyna się głęboka debata nad poszczególnymi połączeniami par. Zastanawiamy się nad plusami i minusami poszczególnych zestawień. Nie ma tu żadnej konkretnej formuły. To nie nauka ścisła. Wykorzystujemy po prostu swoją wiedzę - powiedziała.
Więcej zdjęć z polskiej edycji "Ślubu od pierwszego wejrzenia" znajdziesz w galerii na górze strony.
Schilling podkreśla, że najważniejsze jest dokładne przyjrzenie się cechom kandydata. Z wszystkich zebranych danych można domniemywać, które połączenia par mają jakąkolwiek szansę na wspólną przyszłość. Kwestionariusz jest tak obszerny i pytania tak dokładne, że naprawdę pozwalają poznać preferencje danej osoby. Reszta to już tak zwana "chemia", na którą eksperci nie mają wpływu.
To naprawdę skomplikowany proces, który jest fascynujący. Uwielbiam to - wyznała
W brytyjskiej edycji "Ślubu od pierwszego wejrzenia" trójka ekspertów ma różne pochodzenie. Charlene Douglas jest Brytyjką, Mel Schilling Australijką, a Paul C Brunson wywodzi się ze Stanów Zjednoczonych. Debaty bywają czasami naprawdę gorące z powodu dzielących ich różnic, ale to także pozwala spojrzeć na kandydatów z zupełnie różnych perspektyw.
Paul, Charlene i ja, pochodzimy z zupełnie różnych środowisk. Urodziliśmy się w innych krajach, innych kulturach i mamy różne profesjonalne zaplecza. Dzięki temu możemy spojrzeć na sprawę z kilku perspektyw - podsumowała.
Jak sądzicie, czy eksperyment w "Ślubie od pierwszego wejrzenia" ma w ogóle sens?
Zobacz też: Ile lat ma Maryla Rodowicz? Królowa polskiej sceny czuje się młodo. "Nie ubieram się stosownie do wieku"