Więcej o programach telewizyjnych przeczytasz na Gazeta.pl
Eskalacja konfliktu między Tomkiem a Julią zakończyła się tym, że uczestniczka spakowała walizkę i wróciła do mieszkającego w Ciechanowie taty i jego narzeczonej. Jak sama przyznała, chciała znaleźć się tam, gdzie czuje się bezpiecznie. Po rozmowie z Magdaleną Chorzewską zdecydowała się dać mężowi jeszcze jedną szansę i zaprosiła go do Ciechanowa, aby mogli porozmawiać. Tomek nie miał jednak najłatwiejszej sytuacji, bo w perspektywie miał również spotkanie z nie najlepiej nastawionym do niego teściem.
Mimo że w 13. odcinku "Ślubu od pierwszego wejrzenia" ostatecznie do konfrontacji z ojcem Julki nie doszło, a najbliżsi uczestniczki zostawili małżonkom wolną rękę, aby mogli dogadać się między sobą, mężczyzna powiedział, jak ocenia zachowanie zięcia.
Bardzo źle go odbieram. Zmieniłem o nim zdanie o 180 stopni. Uważałem go za solidnego, uczciwego człowieka, takie robił wrażenie. Uważam, że jest nieszczery i robi dobrą minę do złej gry - skomentował ojciec uczestniczki.
Tata Julki pozwolił sobie także na dość uszczypliwy żart w stronę Tomka. Gdy uczestniczka powiedziała ojcu, że jej mąż przyjeżdża w sobotę o godzinie 12, zareagował błyskawicznie.
I wyjeżdża o 13, tak? Ja go mogę nawet odwieźć - zażartował.
Koniec końców Tomek nie zabawił w Ciechanowie o wiele dłużej. Małżonkowie mieli ogromny problem, aby się dogadać. Oboje skupili się na swoich negatywnych stronach i mimo że początkowo chcieli walczyć o związek, nie byli w stanie dojść do konsensusu. Nie mieli także pomysłu, jak spędzić pozostałe im do końca eksperymentu dwa tygodnie. Do oficjalnych decyzji par pozostało jeszcze trochę czasu, jednak wiele wskazuje na to, że w przypadku Julii i Tomka sprawa jest już przesądzona.