Macaulay Culkin sporadycznie udziela wywiadów, ale Ellen DeGeneres się nie odmawia. 37-letni już aktor wystąpił w show popularnej komiczki, gdzie miał promować swój nowy biznes "Bunny Ears", ale rozmowa zeszła jak zwykle na "Kevina samego w domu". Świąteczny klasyk dziś Culkin nazywa jednocześnie "przekleństwem i błogosławieństwem". Choć w ostatnich 20 latach zagrał w zaledwie kilku filmach, ludzie wciąż go rozpoznają i podchodzą do niego na ulicy. Często też proszą, by odtworzył swoją słynną minę z filmu, pamiętacie?
Jego reakcja zawsze jest taka sama.
To było dawno, dziś mam już 37 lat. Ok? - tłumaczył ze śmiechem.
Przyznał też, że w święta stara się nie wychodzić z domu, bo "to czas Kevina" i zainteresowanie ludzi jego osobą rośnie. Sam unika oglądania filmu. Ostatni raz widział go, gdy nagrywał komentarz do specjalnej edycji na 15-lecie powstania.
Nazywanie "Kevina samego w domu" "przekleństwem i błogosławieństwem" ma swoje mocne uzasadnienie. Zdobycie popularności w tak młodym wieku przerosło Culkina.
Byłem zmęczony. Przez 6 lat zagrałem w 14 filmach czy coś koło tego. Byłem ciągle poza domem, nie chodziłem do szkoły, potrzebowałem odmiany.
W 1995 roku Culkin zrezygnował z aktorstwa, potem było głośno o jego uzależnieniach i złym stanie zdrowia. Dziś aktor wyszedł na prostą, choć powrotu do grania raczej nie planuje.
WJ