O marihuanie, alkoholu, kobietach i... "Alternatywach 4". Krzysztof Kowalewski usiadł na kanapie u Wojewódzkiego i od razu znalazł się w ogniu pytań.
Gościem najnowszego odcinka show Kuby Wojewódzkiego był Krzysztof Kowalewski, aktor-legenda. Bohater między innymi "Rozmów kontrolowanych", "Misia" i "Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz?". Pamiętamy go też z kultowego "Panie Sułku, kocham pana". Pretekstem do spotkania był wywiad-rzeka z Kowalewskim, "Taka zabawna historia". Wojewódzki zwykle ze swoimi gośćmi szybko przechodzi na ty, w tym przypadku jednak nie odważył się.
Ja właściwie nie wiem, o czym z panem rozmawiać, bo pan ma tak długie, barwne życie - przyznał gospodarz. - To będzie nietakt, jeżeli zapytam, ile mniej więcej pan ma lat?
Nie mniej więcej, tylko dokładnie. Siedemdziesiąt siedem - odparł gość.
Ja pierdzielę...
Ja też!
To szybko ustawiło dyskusję. Kowalewski mówił żartobliwie, ze swadą i jednocześnie z pewnym dystansem. W pełni kontrolował swoje żarty. Nie bał się przy tym odpowiadać nawet na drażliwe pytania. Na przykład o "jaranie" marihuany, do którego przyznał się w biografii. Raz mu się zdarzyło, i nawet miał potem "pewne wrażenia". Jakie? Wojewódzki zachęcił go do zwierzeń.
W przedpokoju otworzyła się podłoga i była przepaść, a ja byłem właśnie w drodze do ubikacji. Wróciłem do towarzystwa i powiedziałem, że nie mogę tam dojść, bo tam jest przepaść. A oni powiedzieli: to sikaj do przepaści. Tak poradzili i tak zrobiłem. Takie wrażenie miałem, tylko, cholera, potem musiałem to sprzątać.TVN/X-News
Jak mówił, to była jednorazowa przygoda z marihuaną. Z innymi używkami Kowalewski też nie miał większego kontaktu.
Chciałem być bardzo dorosły, więc kupowałem paczkę papierosów, przeważnie "Sportów" i na siłę ją wypalałem. Morda mi się wykrzywiała, rzygać mi się chciało, ale paliłem uporczywie mniej więcej pół roku, po czym pewnego dnia zastanowiłem się, dlaczego ja tak cierpię? Bo palę. Więc przestałem. I nigdy nie wracałem do tego. Nigdy nie miałem głodu nikotynowego. To samo z wódą. Wada genetyczna - rozłożył ręce.
Nie może pan pić? - zapytał Wojewódzki.
Mogę, ale nie ma zainteresowania.
Pan jest nieszczęśliwy!
Do pewnego stopnia - roześmiał się aktor. - Ale żona się cieszy.
Kowalewski mówił nie tylko o swoich indywidualnych doświadczeniach z alkoholem, a właściwie ich braku, ale o specyfice picia na planie. Krążą legendy o tym, że pije się tam na potęgę. Aktor poniekąd ją obalił. Częściowo.
Ona się bardzo zmieniła. W czasach komunistycznych w filmie przeważnie połowa, a bywały nawet dni, że wszyscy byli pijani.
Komu to przeszkadzało? - chciał wiedzieć Wojewódzki. Kowalewski odparł, że nikomu. Kolejne pytanie brzmiało więc, dlaczego to zmienili.
Nie my. Balcerowicz! - brzmiała nieoczekiwana odpowiedź. - Wprowadził dyscyplinę finansową i d*pa! Trzeba robić na trzeźwo i szybko! Łobuzeria!TVN/X-News
Po używkach przyszła kolej na kolejny drażliwy temat. Kobiety. Wojewódzki wziął do ręki wywiad z Kowalewskim.
Wchodzi pan w taką sferę tabu w tej książce, o której pana koledzy nie chcą mówić. Mówi pan o kobietach. Tam są duże cyfry. Że pan zaliczył bardzo dużo kobiet.
Wojewódzki chciał wiedzieć, ile to jest "dużo". Kowalewski przyznał, że nie wie, bo nie ma zwyczaju liczyć w takich okolicznościach. Wojewódzki indagował dalej.
Pan był takim młodzieńczym ruch*czem? - zapytał. Kowalewski zastanowił się chwilę.
Zdziwisz się, Kubo. Byłem nieśmiałym młodzieńcem.
Niektórych z kolei mogła zdziwić informacja, że Krzysztof Kowalewski otrzymał propozycję zagrania... Stanisława Anioła w "Alternatywach 4". I odrzucił ją. Jak wiemy, genialnie zagrał tę rolę Roman Wilhelmi. Wyjaśnienie Kowalewskiego może brzmieć wręcz jak herezja.
Nie podobał mi się scenariusz. Nie zachwycał mnie. Poza tym, przyznam szczerze, u Romka cenię wysoko Dyzmę, ale akurat nie to.
A "Zaklęte rewiry"?
Wspaniałe! On ma szereg wielkich, wybitnych dokonań, ale to niekoniecznie.
A nie żałował pan, kiedy zobaczył, co wycisnął z tej roli Roman Wilhelmi? Nie miał pan kaca aktorskiego?
Nie, nie. Zupełnie nie.TVN/X-News
alex