Wszyscy pasażerowie niesprawnej łodzi podwodnej Titan zginęli. Odkrycie szczątków konstrukcji poprzedziło kilka długich dni poszukiwań, w czasie których dowiadywaliśmy się kolejnych szczegółów wyprawy do wraku Titanica. Łódź zaginęła 18 czerwca, krótko po zejściu pod powierzchnię wody, a na jej pokładzie znajdowało się pięć osób.
Poszukiwania łodzi trwały do czwartkowego popołudnia - tego dnia nie tylko skończył się pasażerom tlen, ale również znaleziono szczątki konstrukcji blisko wraku Titanica. Informację o odnalezieniu fragmentów konstrukcji przekazano jednemu ze współzałożycieli firmy OceanGate w rozmowie na żywo na antenie BBC. Początkowo mężczyzna był przekonany, że się przesłyszał.
Guillermo Sohnlein był gościem BBC. W wywiadzie tłumaczył konstrukcję Titana i zasady bezpieczeństwa, jakich firma miała przestrzegać. W trakcie rozmowy zadający pytania dziennikarz dowiedział się jednak, że poszukiwania łodzi z żywymi pasażerami zakończyły się - zauważono szczątki konstrukcji. Przekazał tę informację współzałożycielowi OceanGate.
Przekazano mi właśnie, że znaleziono szczątki - przerwał w pół zdania pytanie dziennikarz.
Przepraszam, że... co znaleziono? - zapytał z wyraźnym wahaniem w głosie Sohnlein.
Ponieważ jednak dziennikarz nie znał szczegółów i nie był w stanie doprecyzować, gdzie konkretnie znaleziono szczątki i czym one tak naprawdę są, Sohnlein optymistycznie założył, że znajdują się one na powierzchni i nie są "szczątkami", a całą wynurzoną łodzią podwodną:
Są protokoły, które nakazują pilotowi wynurzenie się w razie awarii. Zapewne właśnie to się stało - a taką wynurzoną łódź podwodną trudno jest zlokalizować. Nie dziwi mnie, że znaleziono ich na powierzchni - pewnie unosili się tam od dłuższej chwili.
Czasem musisz wyjść poza obowiązujące regulacje, jeśli chcesz dokonać jakiejś innowacji. Każda z naszych łodzi podwodnych była łodzią badawczą. A Titan był efektem dziesięciu lat badań, wielu ludzi przy nim pracowało. Przeszedł testy wytrzymałościowe. Gdybym tylko teraz mógł, sam bym nim popłynął nawet w tym momencie - przekonywał.
Łódź podwodna, którą skonstruowała firma OceanGate, nie była ponoć dostosowana do takich głębokości, na jakich znajduje się wrak Titanica. Projektanci łodzi nie zadbali o jakiekolwiek standardy bezpieczeństwa. Pasażerowie mieli jednak szczęście w nieszczęściu - to nie brak powietrza ich zabił, a błyskawiczna implozja, wywołana najpewniej nieszczelnością kadłuba i ciśnieniem na głębokości, na jakiej się znaleźli. Ich śmierć nastąpiła w ułamku sekundy - już w niedzielę, zanim jeszcze rozpoczęto poszukiwania z sonarami. Te od razu wykryłyby implozję łodzi, gdyby doszło do niej w kolejnych dniach. Każdy z pasażerów zapłacił 250 tysięcy dolarów, żeby zobaczyć na własne oczy wrak Titanica. Nie wiadomo, czy udało im się do niego w ogóle dopłynąć.