Winę za porażkę z Irlandią Północą ponoszą po części wszyscy piłkarze naszej reprezentacji. Zagrali słaby mecz, mało biegali i chyba zbagatelizowali przeciwnika. Kozłem ofiarnym został jednak Artur Boruc . O tym, że obrona grała fatalnie, nikt już nie pamięta.
Po meczu Boruc był wściekły. Oceniając grę naszego bramkarza, trzeba wziąć pod uwagę okoliczności, w których rozgrywał się mecz. Za bramką Boruca stali Irlandczycy, którzy pałają do niego nienawiścią. Wszystko przez to, że nasz bramkarz afiszuje się swoją wiarą w kraju, w którym mieszka większość protestantów.
Kilka tygodni temu fanatycy religijni wrzucili mu do domu kamienie przez okno. Naszym zdaniem Artur Boruc w sobotnim meczu w ogóle nie powinien grać. Trener zdecydował inaczej. Teraz pewnie żałuje tej decyzji. Dziś kazał bramkarzowi opuścić zgrupowanie reprezentacji.
W dzisiejszej rozmowie doszliśmy do wspólnego wniosku, że najlepiej będzie, jak opuści on zgrupowanie i wróci do Glasgow. Boruc był bardzo dotknięty tym co stało się w sobotę - powiedział w rozmowie z tvn24 Leo Beenhakker
Presja psychiczna i strach przed kibicami odbiły się negatywnie na formie piłkarza. Teraz potrzebny jest mu spokój i kilka rozmów z psychologiem. Oby wyciągnął wnioski ze swoich ostatnich błędów.