Olga Frycz wreszcie może odetchnąć. Remont jej kuchni dobiegł końca. Radosną nowiną pochwaliła się na Instagramie i opisała, jakie zmiany wprowadziła. Nie obyło się jednak bez pewnych niedoróbek, które nieco ją denerwują. Ale mimo wszystko jest szczęśliwa.
Frycz przede wszystkim zrezygnowała z górnych szafek, wymieniła fronty. Oprócz tego zmieniła lampę i krzesła, kupiła także telewizor, którego wcześniej nie miała. Okazuje się, że prace nieco się przeciągnęły.
Remont w kuchni trwał dwa miesiące za długo, do szału mnie to doprowadzało, ale z efektu końcowego jestem zadowolona. Zrezygnowałam z górnych szafek i zdecydowałam się zabudować lodówkę, przez to zyskałam dużo dodatkowej przestrzeni do przechowywania. Białe fronty zamieniłam na drewniane dębowe, przez to kuchnia jest cieplejsza i współgra z pozostałą częścią mieszkania - poinformowała fanów na Instagramie.
Jednak są pewne rzeczy, z których nie jest do końca zadowolona:
Niebieskie płytki zmieniłam na lastryko (tu wtopa, bo miejsce na lastryko zostało źle policzone i przez to jest jakaś idiotyczna podziałka i fugi i to mnie czasem denerwuje). (...) Zrezygnowałam z okapu i to był błąd jednak. Powinnam była zostawić chociaż pochłaniacz. Może kiedyś to zrobię - przyznała ze szczerością.
Obserwatorki, także te znane, chwalą efekt końcowy i zapewniają Olgę Frycz, że jest pięknie.
Pięknie - napisała Agata Rubik.
Byłam, widziałam i jest sztos! Bardzo domowo - dodała Sonia Bohosiewicz.
A Wam, jak się podoba?