Świat już wiele lat temu docenił wagę przemysłu telewizyjnego. To nie tylko wielkie pieniądze, ale też sfera, w której powstają produkcje nierzadko wybitne, nie ustępujące w niczym produkcjom filmowym. W USA najlepsze wyróżniane są telewizyjnym Oscarem, czyli nagrodą Emmy. Może nadużyciem byłoby nazwać Telekamery polską Emmy, jednak umieszczenie tych dwóch nagród w jednym zdaniu jest całkowicie uprawnione. Dlaczego? Ponieważ Telekamery to pierwsze, najdłużej rozdawane i jedyne, jak na razie, liczące się nagrody za osiągnięcia telewizyjne. 3 lutego statuetki zostały rozdane po raz 17.
Telekamery w odróżnieniu od Emmy przyznawane są głosami telewidzów. Kiedyś największą grupę stanowili czytelnicy "Tele Tygodnia", którzy wysyłali specjalne kupony, drukowane w gazecie. Za ich pomocą można było oddać głos na faworyta w wybranej kategorii. Obecnie głosować można tylko wysyłając sms. Liczeniem głosów zajmuje się zewnętrzna firma Deloitte. Dzięki takiej procedurze można zminimalizować ewentualne próby oszustwa. Według "Rzeczpospolitej" do takiej sytuacji miało dojść 3 lata temu.
KapifZorganizowana grupa ludzi rzekomo kupowała wtedy masowo "Tele Tydzień" z kuponami do głosowania na Telekamery. Każdy z członków tele-gangu miał głosować na serial "Barwy Szczęścia" w kategorii ''Najlepszy serial codzienny'' oraz na aktorkę Katarzynę Zielińską w kategorii ''Najlepsza aktorka''. Jeśli wierzyć "Rz", w ten sposób na akcję wydano 200 tysięcy złotych, a ''sztucznych'' kuponów z głosami było ponoć aż 70 tysięcy.
Do chałupniczej pracy zatrudniono nawet całą rodzinę. Przez dwa tygodnie pracowałem od rana do nocy - relacjonował "Rz" Rafał, który pracował przy "produkcji głosów". - Za każdy głos dostawałem 30 groszy. Robota stała się trochę łatwiejsza, kiedy "Tele Tydzień" zaczął przyklejać kupony na silikon i nie trzeba już ich było wycinać. Zleceniodawca przekazywał pieniądze na wynagrodzenia dla zatrudnionych przy wysyłaniu głosów, na znaczki (1,55 zł na każdą z kartek) i kartki pocztowe (20 gr za sztukę). Dostarczał też egzemplarze tygodnika.
Choć oczywiście podobne praktyki należy oceniać nagannie, to podkreślają prestiż imprezy. Kto by sobie bowiem zawracał głowę przeprowadzaniem tak pracochłonnej i czasochłonnej akcji, gdyby nie był to ważny plebiscyt. Do dziś nominowani, niezależnie od tego, w jakiej stacji są zatrudnieni, zachęcają do głosowania na siebie. Po zwycięstwie chwalą się zdobytymi statuetkami. Nietrudno się temu dziwić. Każde wyróżnienie, które zostało przyznane przez widzów, ma przecież szczególne znaczenie dla twórców.
Pomimo prestiżu, już drugi rok z rzędu żadna stacja nie zdecydowała się na transmisję gali. Wcześniej wydarzenie można było oglądać na TVP2 (pierwszą galę w historii transmitował Polsat). Przez następne lata było to jedynie możliwe na platformie Interia.tv. Właścicielem Interia.tv jest firma Bauer, która wydaje też "Tele Tydzień". Przypadek? Niestety w tym roku żadne medium nie będzie transmitowało tego wydarzenia. Gdy kilka dni temu zapytaliśmy rzecznika TVP, Jacka Rakowieckiego, o powody, dla których stacja nie transmituje już Telekamer, odpowiedział:
Nie emitujemy gali w zasadzie ze względu na wyniki oglądalności, które nie były oszałamiające. Nagrody niewątpliwie są prestiżowe, ale być może przez część widzów były uznawane za zbyt branżowe. - Zasady współpracy z wydawnictwem Bauer, organizatorem plebiscytu, były dla nas niesatysfakcjonujące. Niestety, nie udało się ustalić takich zasad, które odpowiadałyby obu stronom. Trzeba pamiętać, że Bauer to komercyjne wydawnictwo. Chciałbym zaznaczyć, że nadal pozostajemy w dobrych stosunkach.
Wszystkich zainteresowanych i Wydawnictwo Bauer przepraszam.
Odwróćmy jednak twarz od cieni Telekamer ku ich blaskom. Przez 11 lat (od 1998 do 2009 roku) prawdziwego blasku gali dodawała obecność zagranicznych gwiazd. Dzięki Telekamerom Polskę odwiedzili m.in. Sophia Loren, Catherine Deneuve, Roger Moore, Gérard Depardieu, Andie MacDowell. Ta ostatnia wzbudziła niemałą sensację, gdy przed galą poszła na zakupy do centrum handlowego Promenada w Warszawie i kupiła tam kilka kreacji projektu Macieja Zienia. Czerwona suknia do ziemi, w której aktorka pojawiła się na gali w 2007 roku, do dziś uznawana jest za jedną z piękniejszych na polskich salonach.
KapifOd 2009 roku nagroda dla zagranicznej gwiazdy nie jest przyznawana. Zresztą nie tylko tej kategorii już nie ma. Praktycznie co roku była ich inna liczba. Niektórym zmieniano nazwy, inne pojawiały się plebiscycie tylko na rok. Najwięcej statuetek przyznano w zeszłym roku, bo aż w 17 kategoriach, najmniej na pierwszej gali w 1998 roku - 6. W tym roku walka o Telekamerę odbywa w się w 10 kategoriach (aktor, aktorka, prezenter informacji, pogody, osobowość telewizyjna, serial, komentator sportowy, juror i program rozrywkowy). Zupełnie nową kategorią w tym roku jest: serial paradokumentalny, które biją obecnie rekordy popularności. Są to produkcje typu "Wawa non stop", "Malanowski i partnerzy" czy "Trudne sprawy". Liczba kategorii i ich rodzaj stanowią tym samym obraz rodzimego rynku telewizyjnego.
W wybranych latach przyznawano też nagrody specjalne: Złote Spinki dla mężczyzn (laureaci Witold Pyrkosz, Jerzy Hoffman, Jerzy Gruza, Leon Niemczyk) czy Brylantowe Kolie dla kobiet (jedyną laureatką jest Hanna Bielicka).
KapifKategorie się zmieniają, niezmienna jest jednak jedna reguła plebiscytu - gdy gwiazda trzy razy otrzyma zwykłą Telekamerę, automatycznie dostaje Złotą Telekamerę i tym samym nie może być już nominowana w tej kategorii w następnych latach.
Poza "złotą zasadą", przez lata niemal równie niezmienny był wybór prowadzącej. Prawdziwą weteranką jest Grażyna Torbicka, która pełniła funkcję gospodyni gali aż 9 razy. W tym roku w tę rolę wcielą się Katarzyna Madej i Maciej Brzozowski. Jak udało nam się dowiedzieć, wieczorną galę swoim występem uświetni zespół Poparzeni Kawą Trzy. Po raz pierwszy rozdanie Telekamer obędzie się w Hotelu Sofitel w Warszawie. Do tej pory najczęściej wybieranym miejscem był Teatr Polski (zorganizowano tam aż 12 gal).
Telekamery miały naprawdę dużą szansę, aby przerodzić się w polskie Emmy. Jednak w pewnym momencie stało się coś dziwnego. Gdzieś po drodze pojawiło się poczucie obciachu i żenady, które bezlitośnie zakotwiczyło tę galę na mieliźnie morza telewizyjnych bubli. Tak jakbyśmy się trochę wstydzili, że nagradzani są gwiazdorzy oper mydlanych i rozrywkowych programów. A przecież nagradzamy ich my - widzowie.
Szkoda, bo w tym momencie nagrody te mają już swoją historię i mogłyby też mieć renomę i szacunek w branży. A tymczasem są kłopotliwym plebiscytem, z którym środowisko nie do końca wie, co zrobić. Niby są wyrazem sympatii, ale z drugiej strony tak jakby nie wszyscy chcieli się do tego przyznać.
KapifDostaliśmy od rzecznika TVP Jacka Rakowieckiego sprostowanie wypowiedzi:
Informuję, że zawarta w tekście "Kiedyś były polskie Emmy, a dziś? Wszystko co musisz wiedzieć o Telekamerach" opublikowanego na portalu Gazeta.pl, moja opinia na temat współpracy TVP z wydawnictwem Bauer w kwestii Telekamer nie jest zgodna z prawdą. Powstała ona w trakcie rozmowy telefonicznej bez późniejszej autoryzacji i obciąża wyłącznie niżej podpisanego.
Podkreślam więc, że współpraca z wydawnictwem Bauer przy plebiscycie Telekamery jest i zawsze była z punktu widzenia TVP bez zarzutu, a oglądalność wcześniejszych transmisji z gali nagrody - zadowalająca, zaś decyzja o nietransmitowaniu gali Telekamer nie była decyzją Telewizji Polskiej.
Zuzanna Iwińska