W poniedziałek doszło do spotkania Nergala z dawcą szpiku ( Nergal poznał dawcę szpiku! Kim jest chłopak, który uratował mu życie? ). Osobą, która uratowała mu życie, okazał się 25-letni Grzegorz Kajta z Oświęcimia. Dla lidera Behemotha wydarzenie to było wielkim przeżyciem i nie ukrywał wzruszenia, także później, w rozmowie z Justyną Pochanke w programie " Fakty po faktach ".
Nie wiem, czy ma pani świadomość tego, że rozmawia pani z niemowlakiem. To są moje drugie urodziny. (...) Wszystko co się dzieje, jest po prostu niesamowite. To, że żyję... Czasami słowa wydają się po prostu puste - mówił.
Wyznał też, że z chorobą zmaga się ktoś w jego rodzinie:
Ja w tej chwili jestem w takiej sytuacji, stety niestety, bo jestem, żyję i się cieszę tym zdrowiem, ale w mojej rodzinie też są przypadki w tej chwili, kiedy ten przeszczep będzie prawdopodobnie potrzebny - powiedział.
Dlatego Nergal cały czas aktywnie wspiera Fundację DKMS i namawia do oddawania szpiku.
Wygrałem w totka. Nikt przecież tego nie planował. To mógł być każdy i dlatego niezmienny jest ten "message" od dwóch lat, a przynajmniej z mojej strony. Żeby się rejestrować w DKMS, bo taka sytuacja może uratować życie wielu ludziom - powiedział w " Faktach po faktach ".
Justyna Pochanke zapytała Nergala o wrażenia ze spotkania z jego "bliźniakiem", Grzegorzem:
Na początku oczywiście była "spinka", media i tak dalej... Oczywiście chcieliśmy to wszystko upublicznić, bo jest to bardzo ważny moment nie tylko dla nas, ale w ogóle, żeby zrobić bardzo dużą medialną rzecz. Bo warto. Ale kiedy rozmawiamy i nie ma kamer, prywatnie, to jest to zupełnie naturalna sytuacja. Naturalna historia - i to jest piękne - odpowiedział.
Jax