Okazuje się, że zdjęcie Mariny Łuczenko w blond peruce okazało się zwykłym żartem ze strony młodziutkiej wokalistki. W czwartek na imprezie Tony&Guy pojawiła się już bez peruki. Kilka dni wcześniej na profilu piosenkarki pojawiło się jej zdjęcie w czapce, spod której wystawały krótkie blond włosy. Wrzuconą fotografię opatrzyła tylko komentarzem:
"TAK! Zrobiłam to :)"
Okazuje się, że wokalistka nadal ma długie włosy z rozjaśnionymi końcówkami. Łuczenko tym razem zdecydowała się jednak zaprezentować podpięte loczki.
Marina Łuczenko za czasów Mai Sablewskiej słynęła z takich medialnych zagrywek. Ustawki z Mrozem, niedojrzałe wywiady i znaki charakterystyczne w postaci panterki i koloru miętowego ostatecznie doprowadziły do rozstania podopiecznej z jej menadżerką. Wygląda na to, że sposoby byłej (nomen omen) opiekunki Mariny, to całkiem dobry pomysł na przypomnienie światu o swoim istnieniu.
Przez kilka dni gwiazda milczała, a znajomi Łuczenko, z którymi się kontaktowaliśmy, nie wiedzieli o co chodzi w całym tym przedsięwzięciu. Dopiero na imprezie prawda wyszła na jaw. Fanki i fani odetchnęli z ulgą, ale pewnie są trochę źli, że ich idolka sobie z nich zakpiła.
Czyżby młodej piosenkarce brakowało zainteresowania mediów? Przyglądając się tym chwytom, jesteśmy niemal pewni, że taki był jej zamysł. Nabraliście się? My trochę tak.
rerere