Po przeczytaniu całej rozmowy posła z podającym się za asystenta o. Rydzyka dziennikarzem gazety, doszliśmy do wniosku, że "Fakt" trochę wyolbrzymia całą sytuację. Gazeta napisała, że Bosak bez wahania na prośbę o. Ryzyka zrezygnowałby z udziału w show.
Krzysztof Bosak (LPR) jest gotów wyrzec się sławy, pięknych kobiet i wielkich pieniędzy, które mógł mieć dzięki "Tańcowi z Gwiazdami". Po telefonie od asystenta ojca Rydzyka poseł zgodził się zrezygnować z występów.
Z rozmowy wynika jednak coś innego. Poseł LPR ani razu nie zapewnił, że z zrezygnuje z udziału w show jeśli o. Rydzyk go o to poprosi. Powiedział, że zastanawiał się nad udziałem w programie pół roku i naprawdę wszystko dobrze przemyślał.
oza tym Bosak podpisał umowę, w której jest pięciocyfrowa kara za wycofanie się z programu. W rozmowie z "asystentem" o. Rydzyka poseł powiedział, że nie dysponuje taką kwotą i nie zrezygnuje. Przyznał również, że zabezpieczył się na wypadek wcześniejszych wyborów.
Gdyby ogłoszono wybory jeszcze w tym roku, on zrezygnuje z programu bez płacenia kary. Poseł LPR jest jednak pewien, że w tym roku nie pójdziemy do urn, ponieważ jak przyznał u polityków jest tak, że od "deklaracji do czynów mija wiele czasu".
Po rozmowie z "asystentem" Bosak przysłał do niego smsa o treści:
Proszę przekazać ode mnie serdeczne pozdrowienia dla ojca Tadeusza. Ostatnio rozmawialiśmy tuż po przegłosowaniu ustawy medialnej.
Pewne jest, że o. Rydzyk nie przyjedzie do Warszawy kibicować Krzysztofowi Bosakowi na widowni programu "Taniec z gwiazdami". Ale i tak widok Romana Giertycha i Andrzeja Leppera oklaskujących Sandrę Lewandowską i Krzysia Bosaka wśród publiczności - jest bezcenny.