Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.
Julia Rosnowska zasłynęła z roli w serialu "Julia". Aktorka doczekała się dwójki pociech, ale chroni wizerunku dzieci i nie pokazuje ich twarzy na Instagramie. Gwiazda na InstaStories podzieliła się historią z dnia każdej mamy. Przyznała, że długo szykowała się do spaceru z dzieckiem, które po wyjściu z domu zaczęło płakać. Najwidoczniej to nie spodobało się sąsiadce, która wyszła na klatkę i zaczęła klaskać. Aktorka nie ukrywała, że jej zachowanie ją zbulwersowało.
Julia Rosnowska jak każda z mam doskonale wie, że czasami dzieci są nie w humorze. Na InstaStories opisała jeden z takich dni. Jej dziecko zaczęło płakać na klatce schodowej, ale aktorka zachowała spokój.
Totalna awaria. Straszny krzyk. Płacz taki, że ciężko oddech złapać. Buzia cała czerwona, a oczy ledwo się otwierają z tego płaczu i zmęczenia. Cały czas na tej klatce oczywiście - zaczęła.
Rosnowska przyznała, że spokojnie mówiła i przytulała dziecko, gdy z mieszkania wyszła sąsiadka i klaszcząc, zwróciła uwagę, że aktorka powinna uspokoić malucha.
Stoimy na tej klatce. Ja sobie usiadłam na schodach, dziecko obok. Jestem spokojna, rozmawiam. Czekam. Przytulam, jeśli jest taka potrzeba. Jestem blisko i rozumiem. Ale dziecko dalej płacze. I wtedy wychodzi ze swojego mieszkania sąsiadka i zaczyna klaskać. Klaskać, żeby moje dziecko się uciszyło i na nią zwróciło uwagę. I mówi doń, że ma nie płakać. Ja spokojnie mówię, że proszę, żeby nie klaskała. Nie potrzebujemy pomocy. Dajemy sobie radę i to, co robi, nie pomaga - pisze.
Rosnowska nie życzyła sobie pomocy i zwróciła uwagę, by ta nie ingerowała w jej metody wychowawcze. Wówczas zdenerwowana kobieta zwróciła się do Julii i uderzyła w jej inteligencję.
Moja sąsiadka uznała inaczej. Potwornie się zdenerwowała. Powiedziała, że jestem niemądra, że dziecko trzeba uspokoić - relacjonowała.
Jak donosi aktorka, gdy dziecko przestało płakać z powodu krzyków, sąsiadka dodała, że to za jej sprawą. Po powrocie ze spaceru Rosnowska skontaktowała się z mieszkanką kamienicy, wysyłając jej wiadomość.
Bardzo grzecznie wyjaśniłam sytuację i uprzejmie poprosiłam, żeby powstrzymała się od oceniania mojej inteligencji, najlepiej w ogóle, a zwłaszcza przy dziecku - pisze.
Julia była z siebie dumna, że wyznaczyła granice w rozmowie z sąsiadką i pokazała asertywność. Nie wszyscy internauci podzielali jej zdanie. Rosnowska podkreśliła, że sytuacja z sąsiadką miała miejsce w ciągu dnia, a hałas w kamienicy aż tak się nie roznosi. Uważa, że kobieta zareagowała z powodu dyskomfortu oraz, by zwrócić uwagę, że "matka ewidentnie sobie nie radzi". Dodała, że cała sytuacja kosztowała ją mnóstwo energii i w momencie, gdy dziecko jej potrzebowało, musiała tłumaczyć się obcej osobie. Zgadzacie się z jej podejściem?