Alicja Bachleda-Curuś jest w szczęśliwym związku z Marcinem Gortatem. Aktorka decydując się na nowy związek, miała świadomość, że może stracić piękny dom w Los Angeles i znaczną część dochodów.
Gwiazdor Hollywood po rozwodzie z Bachledą-Curuś postanowił zapewnić jej doskonałe warunki, w których miała żyć z ich synem - Henrym. Farrell podarował więc matce swojego dziecka przepiękny dom w Los Angeles i płacił alimenty w wysokości 100 tysięcy złotych miesięcznie - donosi "Super Express".
Aktor postawił jednak sprawę jasno - Alicja nie może mieszkać w posiadłości, jeśli wejdzie w nowy związek. Nowy partner u boku Bachledy-Curuś miał upoważniać też Farrella do płacenia jej połowy alimentów - a więc już nie 100, ale 50 tysięcy złotych miesięcznie - czytamy w "Super Expressie"
Artystka, która zdobyła popularność dzięki roli Zosi w "Panu Tadeuszu", miała zgodzić się na te warunki i podpisać umowę.
Alicja Bachleda-Curuś już jakiś czas temu odnosiła się do kwestii alimentów, jakie dostaje od gwiazdora. W wywiadzie dla magazynu "Grazia" przyznała, że nie prosiła o alimenty. Podkreśliła też, że ma dobre relacje z Colinem, a najważniejsze jest dla niej to, że nadal wspólnie z nim wychowuje małego Henry'ego.
Od wyjazdu z Polski zrobiłam około 20 filmów w Stanach i Niemczech, ale uwagę zwraca tylko to, jakie mam relacje z Colinem, jakie alimenty dostaję i jakiej wielkości mam kredyt. O alimenty nigdy nie występowałam, również nie posiadam wspomnianego kredytu- mówiła.
Marcin Gortat jakiś czas temu publicznie potwierdził, że spotyka się z Bachledą Curuś. Ostatnio koszykarz zmienił również klub i może przenieść się do Los Angeles i być bliżej ukochanej.
O aktorce natomiast było głośno w kontekście jej rezygnacji z roli w nowym serialu TVN - "Pod powierzchnią". Bachleda-Curuś przyznała, że z powodów osobistych musiała odmówić z zagraniu w polskiej produkcji. Być może chodziło właśnie o to, że nie chciała zostawać Gortata na tak długo.
AG