Minął miesiąc, odkąd miałam koronawirusa, więc jestem ozdrowieńcem. Czuję się bardzo dobrze, nie odczuwam spadku formy sprzed zakażenia. Wirus obszedł się ze mną bardzo łagodnie.
Miałam kontakt z osobą, u której wykryto koronawirusa. Zadzwoniła do mnie w środę i dopiero po trzech dniach zaczęłam czuć się delikatnie inaczej. Byłam osłabiona. To jest taki stan, że coś się dzieje z człowiekiem, ale nie bardzo wiadomo co. Nie mogę tego porównać do żadnego zapalenia oskrzeli czy żadnej grypy, anginy - coś jest, po prostu, dziwnego, takie jakieś zamglenie umysłu.
Nie, nie, nic takiego nie miało miejsca. Nie wiem, myślę, że pomogła mi moja dobra odporność, mimo że jestem w tzw. grupie ryzyka. Zanim się zakaziłam, zanim pojawił się kaszel, brałam antybiotyk na coś zupełnie innego. Myślę, że to mogło też w jakiś sposób pomóc i spowodowało, że przeszłam COVID łagodnie. Nie straciłam węchu ani smaku, ale apetytu nie było. Aktywny tryb życia, który prowadziłam do tej pory i wszelkiego rodzaju sporty na pewno mi nie zaszkodziły.
Miałam pewną niedogodność. Test zrobiłam 26 październiku i do 7 listopada byłam w kwarantannie. W zgodzie ze sobą i z obawy przed narażeniem kogoś na zakażenie, zanim wyszłam do ludzi, wykonałam kolejny test. Chciałam mieć pewność, że jestem negatywna. Okazało się, że nadal mam w sobie wirusa, dlatego nie pochwalam tego nowego prawa, które nie wymaga po odbyciu kwarantanny wykonania ponownego testu. Dopiero wtedy zgłosił się do mnie żołnierz z obrony terytorium i dopiero po tym drugim teście zostałam odnotowana. Po wykonaniu pierwszego nikt z sanepidu do mnie nie zadzwonił, nikt się moim przypadkiem nie zainteresował. Nikt mnie nie kontrolował, ale jestem uczciwa i w zgodzie ze sobą pozostałam w ścisłej izolacji.
Kolejny test wykonano mi dzięki uprzejmości produkcji "M jak miłość", która upomniała się o mnie i pytała, czy już jestem zdrowa. Wynik w końcu wyszedł negatywny, ale w systemie w sanepidzie nadal byłam osobą zakażoną. Wszystko poskutkowało tym, że łącznie w kwarantannie byłam przez miesiąc.
Nie chciałam tego ujawniać publicznie i mówić, że jestem zakażona. Wolałam to zrobić po fakcie, by ten wydźwięk był bardziej pozytywny, że udało mi się wyzdrowieć. Zadzwoniło do mnie mnóstwo osób jako grupa wsparcia i zaoferowało pomoc. Śmiałam się, że ktoś rano będzie przynosił świeże bułeczki na śniadanie, ktoś będzie wpadał z lunchem, a ktoś z kolacją. Było cudownie, kiedy Sonia Bohosiewicz odwiedzała mnie z pysznościami z restauracji. Moja córka ciągle gotowała kompot z gruszek, bo podobno dobrze działa na płuca. Ogólnie rzecz biorąc, nie przejadałbym tego wszystkiego, co dostawałam, ale to wsparcie duchowe bardzo pomogło.
Przede wszystkim nie oglądałam żadnych wiadomości, bo można popaść w paranoję. Rozkoszowałam się literaturą oraz dobrymi filmami, których na Netfliksie nie brakuje. Zaczęłam też przygotowywać z Maćkiem Kraszewskim taki miniserial, który będzie można oglądać w sieci.
Jeszcze przez trzy miesiące jestem w stanie ochronnym, więc mam nadzieję, że się nie zakażę, aczkolwiek zdania naukowców są podzielone. Jedni mówią, że można się znów szybko zakazić, ale te objawy będą łagodniejsze. A kto wie, może ja już wcześniej miałam koronawirusa? Kiedyś wracałam z Tajlandii i dziwnie się czułam. Odpowiadając jednak na pytanie, nie obawiam się niczego, ale niczego też nie planuję. W kraju panuje chaos, znów otwiera się galerie handlowe, ale kina, teatry i muzea nadal będą zamknięte tak, jakby w obiektach kultury było największe źródło zakażeń. Bzdura! Grałam spektakle i widziałam, że widzowie są niezwykle zdyscyplinowani - siedzą w maseczkach i zachowują odstęp.
Słyszałam o pani Górniak! Rozumiem, że można mieć odlot, bo czasy są ciężkie, ale nie rozumiem, jak można obrażać śmiertelnie chorych ludzi. Tego trzeba po prostu doświadczyć. Ja też byłam trochę sceptyczna, bo podczas pierwszego lockdownu nikt z mojego otoczenia nie był chory, pojawiały się myśli: gdzie jest ten koronawirus? Dzisiaj każdy jest lekarzem, zaleca swoje kuracje. Ja, będąc już po chorobie, zalecam: jeśli objawy są łagodne, to nie panikować, odpoczywać, spać, przeczekać.
Tak, oczywiście! Czekam też na szczepionkę.
Odpoczynek w Sopocie, bardzo tego potrzebowałam. Pogoda piękna jak latem, aż mnie korci, żeby wejść do morza i morsować.