Katarzyna Glinka jest mamą już od ośmiu lat. W 2012 roku na świat przyszedł jej syn Filip, który jest owocem miłości aktorki z jej byłym mężem, Przemysławem Gołdonem. Obecnie gwiazda "Barw szczęścia" jest zaręczona z Jarosławem Bienieckim, z którym będzie miała drugie dziecko. Okres pandemii jest dla ciężarnych kobiet bardzo stresujący. Nie dość, że boją się o zdrowie swoje i płodu, to na sali porodowej nie będą mogły liczyć na wsparcie swoich partnerów. Aktorka właśnie opowiedziała o obawach, jakie namnażają się w jej głowie każdego dnia.
Gwiazda była gościem programu Beaty Tadli w Radiu Zet, "Zet jak związki". Panie poruszyły temat epidemii COVID-19 i kwestii porodów w tym trudnym okresie. Glinka wyznała, że bardzo boi się rozwiązania.
Nie wiem, czy jest coś takiego jak szpitalofobia, ale ja z przebywaniem w szpitalu mam potworny kłopot. Nikt mnie nie odwiedzi i nie wiem, ile czasu spędzę w szpitalu, bo bywa różnie. Ta samotność jest podbita tym, że myślę, co by było, gdyby cokolwiek się wydarzyło: jakaś infekcja czy rozdzielenie z dzieckiem... Siedząc cały czas w domu i multiplikując te myśli w głowie, zwyczajnie boję się o moje bezpieczeństwo psychiczne. Boję się o swoją kondycję psychiczną – stwierdziła.
Katarzyna dodała, że najgorsza będzie dla niej samotność na sali porodowej.
Strach, który jest w ludziach, nie sprzyja czasowi oczekiwania na dziecko. To, że będę sama w szpitalu, na pewno nie pomaga mojej głowie – dodała.
Przypomnijmy, aktorka już jakiś czas temu zabrała głos w tej sprawie. Wystosowała do Ministra Zdrowia, Łukasza Szumowskiego apel, w którym prosiła o zmianę standardów panujących w szpitalach. Odpowiedzi jednak nie otrzymała.