Elżbieta Zającówna zmarła 28 października 2024 roku w wieku 66 lat. W ostatnich latach aktorka rzadko pojawiała się na ekranie, jednak w latach 80. i 90. cieszyła się ogromną popularnością. Serca widzów podbiła głównie dzięki roli Hanki Trzebuchowskiej w kultowej telenoweli "Matki żony i kochanki". Mało kto zdaje sobie sprawę, iż w dokumentach aktorki widniało zupełnie inne nazwisko niż to, pod którym była znana. Jak naprawdę nazywała się gwiazda?
Elżbieta Zającówna u szczytu kariery wycofała się z życia publicznego. U aktorki zdiagnozowano bowiem chorobę von Willebranda, która objawia się zaburzeniami krzepliwości krwi. Gwiazda skupiła się wówczas na wychowaniu córki, Gabrieli. Artystka od początku kariery posługiwała się nazwiskiem Zającówna, według dokumentów nazywała się jednak Elżbieta Urszula Zając. Dlaczego zdecydowała się dodać końcówkę "ówna"? Za wszystkim stoi Juliusz Machulski. Aktorka i reżyser spotkali na planie komedii "Vabank".
Wtedy jeszcze nazywała się Elżbieta Zając. To ja ją namówiłem, żeby zmieniła nazwisko na Zającówna, co bardziej pasowało do przedwojennej historii "Vabanku"
- zdradził Machulski w rozmowie z Onetem.
Pomimo iż aktorstwo było nie tylko pracą, ale też ogromną pasją Elżbiety Zającówny, ze względu na chorobę zdecydowała się zakończyć karierę. Gwiazda musiała wówczas ustalić priorytety. - Kiedy poważnie zachorowałam, zrozumiałam, co jest w życiu najważniejsze. Zmieniło się moje podejście do zawodu. Powiedziałam sobie, że nie będę umierać na scenie - mówiła w "Vivie!". Po raz ostatni pojawiła się na ekranie w filmie Bartosza Prokopowicza "Szczęścia chodzą parami", który premierę miał w 2022 roku. Aktorka zagrała tam epizodyczną rolę matki głównego bohatera, w którego wcielił się Michał Żurawski. ZOBACZ TEŻ: Córka Elżbiety Zającówny ma już ponad 30 lat. Po prostu "kopiuj-wklej"