Agnieszka Kotlarska zginęła z rąk "krasnoludka". Owładnięty obsesją stalker zrobił to na oczach jej ukochanego

W bardzo młodym wieku osiągnęła to, o czym wiele jej koleżanek mogło zaledwie pomarzyć. Miała świat u stóp - wygrana w konkursie Miss International otworzyła jej wrota międzynarodowej kariery. Ale świetną passę Agnieszki Kotlarskiej przerwała brutalnie śmierć z rąk stalkera. Krwawa zbrodnia wstrząsnęła krajem.

Latem 1996 roku cała Polska żyła jedną z najgłośniejszych spraw kryminalnych tamtych czasów. Bo choć dziś wiele gwiazd z sentymentem wspomina minione millenium jako czas znacznie bezpieczniejszy, wolny od zagrożeń niesionych choćby przez internet, prawda jest taka, że również wówczas popularność miała swoją ciemną stronę. Przekonała się o niej niezwykle boleśnie Agnieszka Kotlarska. Pierwsza polska Miss International była u szczytu międzynarodowej kariery. Pracowała u takich sław jak Calvin Klein i Ralph Lauren. Na swoim koncie miała sesje zdjęciowe dla międzynarodowych wydań magazynów, takich jak "Cosmopolitan", czy "Vogue". Niestety, dobrą passę modelki przerwała jej śmierć z rąk psychofana. Pewnego letniego dnia mężczyzna zakradł się pod dom modelki i zadał jej kilka śmiertelnych ciosów nożem. Dramatyzmu sytuacji dodawał fakt, że wszystko wydarzyło się na oczach rodziny Agnieszki Kotlarskiej - męża i 2,5-letniej córeczki. Co więcej, niewiele wcześniej media w całym kraju rozpisywały się o tym, jak piękna Polka cudem uniknęła śmierci w katastrofie lotniczej. Wkrótce miało się jednak okazać, że od przeznaczenia nie sposób uciec.

Zobacz wideo Anja Rubik o najgorszym momencie w karierze

Kariera jak z bajki

Urodzona 15 sierpnia 1972 roku we Wrocławiu Agnieszka Kotlarska od najwcześniejszych lat zachwycała urodą. Do tego była niezwykle ciepłą, życzliwą osobą, przez co cieszyła się wielką sympatią rówieśników. Nikogo więc nie zdziwiło, kiedy 17-letnia Agnieszka podpisała kontrakt z miejską agencją modelek, a wkrótce potem zaczęła się pojawiać na zdjęciach reklamowych.

Kariera Agnieszki szybko zaczęła nabierać rozpędu - w 1990 roku Agnieszka zdobyła tytuł Miss Wrocławia. To właśnie podczas tego wydarzenia poznała swojego przyszłego męża - o 13 lat starszego prawnika i organizatora wyborów, Jarosława Świątka. Sprawy potoczyły się szybko, bo rok później para planowała już wspólną przyszłość. "Widziałem, że staje się faworytką konkursu, więc prosiłem jurorów, żeby na nią nie głosowali, dali jej tytuł I wicemiss, ale niech nie wygrywa. Bałem się plotek i zarzutów, że tytuł Miss Polski załatwiła sobie poza konkursem. Prośby nic nie dały, wszyscy jurorzy zagłosowali na Agnieszkę" - wspominał później jej mąż.

Przygotowania do ślubu nie zatrzymały kariery świetnie zapowiadającej się modelki, która szła niczym burza, odnosząc kolejne sukcesy. W 1991 roku Agnieszka została Miss Polski, a następnie jako pierwsza Polka zdobyła tytuł Miss International w Tokio. Wygrana otworzyła jej drzwi do międzynarodowej kariery. Agnieszką zachwycił się świat mody - zatrudniali ją projektanci, tacy jak Calvin Klein i Ralph Lauren, pojawiała się na międzynarodowych tygodniach mody, pozowała do sesji dla "Vogue’a" i "Cosmopolitan". W czasach, kiedy polski świat mody dopiero raczkował, taka kariera w przypadku wielu dziewcząt pozostawała jedynie w strefie marzeń. Sukces Agnieszki był więc szeroko komentowany w mediach, kobieta stała się dumą narodową. Nad jej karierą czujną pieczę sprawował mąż - para powiedziała sobie sakramentalne "tak" w 1994 roku podczas ceremonii na Manhattanie, a wkrótce później na świecie pojawiła się ich córeczka, Patrycja. Wbrew obawom szefów agencji, którzy na wieść o ciąży sugerowali aborcję, macierzyństwo wcale nie przekreśliło kariery Agnieszki. Wręcz przeciwnie - kwitła ona bardziej niż kiedykolwiek, młoda kobieta zaczęła się też uczyć aktorstwa, aby zabezpieczyć się na przyszłość, kiedy skończy pracę w modelingu. Na horyzoncie pojawił się nawet kontrakt na astronomiczną wówczas w Polsce kwotę 1,5 miliona dolarów. Niestety, Agnieszka nie zdążyła go podpisać.

Krasnoludek z obsesją

Jerzy Lisiewski, syn nauczycielki z wrocławskiej szkoły, po raz pierwszy zobaczył Agnieszkę, kiedy oboje byli jeszcze uczniami liceum. Podobnie jak wielu jego kolegów, był zafascynowany jej urodą. W jego przypadku fascynacja przybrała jednak chory obrót, przeradzając się w obsesję. Kiedy zobaczył zdjęcia początkującej modelki na wystawie jednego z salonów ślubnych, zaczął śledzić Agnieszkę, za wszelką cenę dążąc do kontaktu.

"To była jesień 1991. Po tym pokazie wiedziałem, gdzie chodzi do szkoły. Jakim autobusem jeździ do domu. Ona też zauważyła, że jakiś mężczyzna ją obserwuje, że jest nią zainteresowany. Przyjechaliśmy autobusem, odprowadziłem ją do domu. Rozmawialiśmy o zwykłych rzeczach, kogo znamy, chodziliśmy w końcu do jednej szkoły. Weszła wtedy do swojej klatki i tyle" - wspominał mężczyzna w filmie dokumentalnym "Będę cię kochał aż do śmierci".

Mężczyzna szukał sposobów, aby wkraść się w łaski obiektu swoich westchnień. Wymyślił sobie, że jego szanse zwiększy element baśniowy - zaczął nosić czerwoną czapkę z pomponem i kurtkę, przedstawiając się jako krasnoludek. "Czy pozwolisz by krasnoludek dotrzymał towarzystwa królewnie?" - zwrócił się do niej pewnego razu. I choć Agnieszka konsekwentnie odmawiała, Jerzemu jej "nie" jedynie dodawało skrzydeł. Owładnięty obsesją śledził dziewczynę, a kiedy ta przerażona próbowała uciekać, gonił ją. Stalker za wszelką cenę dążył do kontaktu. "Wystarczyło podejść i porozmawiać. Jednak była jakaś bariera, to mnie przyciągało. To nie chodzi o to, żeby być razem, tylko żeby ta osoba przyjęła, że ma gorącego fana. Ona może to zaakceptować, albo nie" - mówił we wspomnianym filmie. Sytuacja skończyła się dopiero wówczas, kiedy Agnieszka wyjechała z Polski. Niestety, to nie wystarczyło, aby owładnięty obsesją mężczyzna na dobre o kobiecie zapomniał. Podczas gdy modelka przebywała za granicą, psychofan słał do niej miłosne listy - pomimo konsekwentnego braku odpowiedzi, w jednym z nich nawet się oświadczył.

Tragiczny dzień

Latem 1996 roku Agnieszka Kotlarska wróciła ze Stanów do Polski. W lipcu miała zaplanowaną sesję zdjęciową w Paryżu, ale chciała wcześniej polecieć jeszcze do Nowego Jorku - zawsze profesjonalna, pragnęła dogadać osobiście szczegóły sesji z ekipą. Mąż oponował i wreszcie Agnieszka uległa jego namowom - kupiła bilet do Paryża z Warszawy. Ta decyzja uratowała jej życie, ponieważ samolot z Nowego Jorku do Paryża, którym miała lecieć, rozbił się krótko po starcie. Nikt nie przeżył - zginęli wszyscy członkowie ekipy, którzy wraz z Agnieszką mieli wziąć udział w sesji. Młoda kobieta uznała to zdarzenie za cud, podobną narrację stosowały media, rozpisujące się o modelce, która "oszukała przeznaczenie". Agnieszka czuła, że los darował jej nowe życie. Niestety, jak już wkrótce miała się przekonać, miało ono być bardzo krótkie.

Zainteresowanie, jakim "cudowne ocalenie" Agnieszki cieszyło się w mediach, pośrednio przyczyniło się do tragedii. Bo informacje z lokalnych gazet przeczytał też Jerzy. Sprawiły one, że jego obsesja wróciła. "Gdy zobaczyłem małą wzmiankę w prasie o katastrofie, w której mogła zginąć, te dawne przeżycia odżyły i znowu zacząłem szukać. Nie było komórek. Nie potrzeba było Jamesa Bonda, żeby kogoś znaleźć, książka telefoniczna, numer i adres. Bingo" - wspominał stalker. Mężczyzna znów zaczął dręczyć Agnieszkę - tym razem uporczywymi telefonami. Nie odpuszczał, choć wciąż słyszał odmowę spotkania.

Feralnego dnia, 27 sierpnia 1996 roku, Jerzy Lisiewski postanowił pojechać do domu Agnieszki. O wszystkim zadecydowały minuty - kiedy się tam pojawił, kobieta siedziała już w aucie, czekając na męża. Gdy Jarosław Świątek zobaczył stalkera na podjeździe, natychmiast zadzwonił na policję. To rozjuszyło intruza. "Stoisz tam i cię olewają, próbuję mu coś mówić, a tu mnie olewają. Ja chciałem tylko porozmawiać, a on zaczął wzywać policję. Zawsze nosiłem przy sobie nóż czy scyzoryk, więc go wyciągnąłem. Osoba przewróciła się. Ja zamachałem tym kozikiem, nad nim, trochę go drasnąłem po udzie. Wtedy jest szarpnięcie za ramię. Odwróciłem się i pchnąłem ją nożem. Byłem otumaniony, nie wiedziałem, co się dzieje. Zacząłem biec, żeby się od tego miejsca oderwać" - wspominał mężczyzna w filmie dokumentalnym.

Wszystko rozegrało się bardzo szybko - kiedy Agnieszka zobaczyła, że Jerzy dźgnął nożem jej męża, pomimo jego próśb, by została w aucie, ruszyła mu na pomoc. Wówczas psychofan zadał jej kilka ciosów nożem. Potem szepnął do niej: "Nie umieraj", a następnie uciekł z miejsca zdarzenia. Agnieszka, pomimo trzech ciosów nożem - w serce, płuca i aortę - jeszcze żyła. Zmarła w karetce, w drodze do szpitala. Śmierć kobiety wstrząsnęła Polską. Jerzy Lisiewski został skazany na 15 lat pozbawienia wolności - sąd uznał, że w chwili morderstwa był częściowo niepoczytalny. Mężczyzna jest już obecnie na wolności, co niepokoi mieszkającego za granicą wraz z córką wdowca po Agnieszce. Jarosław Świątek obawia się, że stalker nie porzucił swej obsesji i teraz pragnie zarówno śmierci jego, jak i jego dziecka.

Agnieszka Kotlarska
Agnieszka Kotlarska YouTube/Archiwum Miss
Więcej o: