Pracowała w telewizji przez blisko 40 lat. Uważano ją za uosobienie wdzięku, skromności i naturalności. I choć na wizji zdarzały jej się wpadki, tylko przysparzały one Edycie Wojtczak sympatii widzów. Przed kamerę trafiła przez przypadek jako młoda dziewczyna, a karierę zawdzięcza pomysłowi ówczesnego chłopaka. Choć młodzieńcza miłość nie przetrwała, z pracą było inaczej. Polacy pokochali Edytę Wojtczak, mówili o niej "nasza Edytka". To ona zapowiadała filmy i programy, a razem z Janem Suzinem przez lata prowadziła program noworoczny. Ale życie prywatne nie rozpieszczało prezenterki. Pochodząca z rozbitej rodziny, marzyła o ciepłym, pełnym dzieci domu. Nigdy nie udało jej się tego zrealizować. A kiedy wybuchł stan wojenny, mąż pani Edyty bez słowa wyjechał do USA. Po jej odejściu z TVP mówiono, że została usunięta, bo kojarzyła się z PRL-em. Dziś żyje ze skromnej emerytury, a mediów unika jak ognia. Ale ci, którzy ją pamiętają, z rozrzewnieniem wspominają jej profesjonalizm i klasę, które dziś tak trudno znaleźć.
Halina Edyta Wojtczak urodziła się 28 stycznia 1936 roku w Grójcu. Jako młoda dziewczyna marzyła o karierze aktorki, ale była zbyt niepewna własnych możliwości, by wziąć sprawy w swoje ręce. Kiedy miała 21 lat, z pomocą przyszedł jej ówczesny chłopak. Wysłał zdjęcie Edyty swojego autorstwa na organizowany przez magazyn "Przekrój" konkurs "Piękne dziewczyny na ekrany".
Jakaż była moja konsternacja, kiedy przed Wielkanocą zobaczyłam w "Przekroju" moje foto - wspominała Edyta Wojtczak w książce "Ze spikerskiej dziupli".
Zdjęcie w "Przekroju" zobaczyła też Irena Dziedzic. Legendarna prezenterka, nazywana przez wielu królowa telewizji, zaprosiła słodką blondynkę na przesłuchanie. Okazało się, że "Dziedzicowa", jak o niej mówiono, miała nosa. Ponoć kiedy Edytę Wojtczak zobaczył ówczesny prezes TVP Włodzimierz Sokorski krzyknął tylko: "Bierzmy to cudo na antenę!". Irena Dziedzic wzięła więc młodszą koleżankę pod swoje skrzydła. Wszystkiego ją nauczyła - jak siadać przed kamerą, co zrobić, by się swobodnie czuć, w jaki sposób ubierać się i mówić. Edyta Wojtczak z rozrzewnieniem wspominała swoje początki w telewizji:
Byłam skromną szarą myszką, a teraz mówiłam do milionów. Telewizja odmieniła moje życie.
Edyta Wojtczak szybko zaskarbiła sobie sympatię widzów dzięki wrodzonemu wdziękowi, klasie i skromności. Dorastała wraz z telewizją, w czasach, gdy niemal każdy program zapowiadał spiker, była twarzą TVP.
Zawsze sympatyczna, miła, delikatna i bardzo ciepła - tak wspominał ją z tamtych czasów reżyser Jerzy Gruza.
Widzowie nazywali Edytę Wojtczak "naszą Edytką". Prezenterka zachwycała profesjonalizmem, ale jednocześnie była naturalna. Nigdy się nie stroiła i pozwalała sobie tylko na jedną ekstrawagancję - przywożone z zagranicy sztuczne rzęsy. Nie uniknęła też wpadek, ale widzowie nie mieli ich jej za złe. Wręcz przeciwnie, drobne potknięcia czyniły ją bardziej ludzką, bliższą Polakom przed telewizorami. Prezenterka po latach w programie TVP "Telewizja w anegdocie" wspominała dwie wpadki, które dla widzów były zabawne, ale jej przysporzyły sporo stresu. Pierwsza przytrafiła się jej, kiedy w przerwie meczu piłkarskiego Polska-Dania zapowiedziała film dokumentalny o Duńczykach. Oczywiście chodziło o ryby - tuńczyki. Druga sytuacja, kiedy wszyscy się zaśmiewali, to słynne kichnięcie na wizji.
Mieliśmy takie miejsce metr na metr, szczelnie zamknięte, kamera stała za szybą. Było tam mnóstwo żarówek i po sekundzie robiło się tam nieprawdopodobnie gorąco. Prawdopodobnie z powodu tego gorąca i kurzu w połowie zapowiedzi kichnęłam. Dobrnęłam jakoś do końca i kiedy nie było mnie już na wizji, rozryczałam się ze smutku i zdenerwowania - opowiadała Edyta Wojtczak we wspomnieniowym programie TVP.
Prezenterka dodała, że pocieszał ją wtedy sam dyrektor TVP, Jerzy Pański. Poklepał zapłakaną pracownicę po plecach i powiedział: "Nie rycz mała. Dziś to był najlepszy i najweselszy punkt w programie".
Wpadki zdarzały się Edycie Wojtczak rzadko, w jej karierze nie brakowało natomiast sukcesów. Była jedną z prowadzących kultowego programu "Studio 2", pierwszego wielogodzinnego blok na żywo w historii polskiej telewizji. Sprawdziła się też w roli konferansjerki podczas festiwalów w Opolu oraz Festiwalu Piosenki Radzieckiej w Zielonej Górze. To również ona, w duecie z Janem Suzinem, prowadziła program sylwestrowy. Przez lata Polki i Polacy właśnie z Edytą Wojtczak żegnali stary rok i witali nowy, słuchając życzeń składanych im przez prezenterkę przy akompaniamencie kompozycji Edvarda Griega. Po latach, już jako doświadczona dziennikarka sama wzięła młodszą koleżankę pod swoje skrzydła. To właśnie Edycie Wojtczak telewizyjną karierę zawdzięcza Katarzyna Dowbor. Dziennikarka miała zaledwie 24 lata, kiedy przystąpiła do egzaminu uprawniającego do występów przed kamerą w charakterze prezenterki. W komisji, przed którą stanęła, zasiadali wówczas: Irena Dziedzic, Jan Suzin i Edyta Wojtczak. Ta ostatnia, jak się później okazało, chciała zrobić z Katarzyny Dowbor swoją następczynię.
Uparłam się, żeby była w telewizji, bo wydawało mi się, że jest wyjątkowa. Inna od wszystkich. Nie tylko zewnętrznie. I była - stwierdziła Edyta Wojtczak, opowiadając o Katarzynie Dowbor autorce książki "Prezenterki" Aleksandrze Szarłat.
A sama Dowbor spotkania z Edytą Wojtczak nazywa dziś najcenniejszymi lekcjami, jakie dostała podczas pracy w telewizji.
Urok Edyty Wojtczak sprawił, że wzdychało do niej wielu mężczyzn. Łączono ją z kolegą z wizji, Janem Suzinem, ale w rzeczywistości prezenterzy nigdy nie byli parą, a ich kontakty były stricte zawodowe. Prezenterce przypisywano też inne romanse: z piosenkarzem Jerzym Połomskim, a także z Lucjanem Kydryńskim, Adamem Hanuszkiewiczem i popularnym w tamtych latach prezenterem Edwardem Pachem. Ona nie komentowała tych doniesień, ale po jakimś czasie okazało się, że serce oddała komuś zupełnie innemu - niezwykle cenionemu operatorowi kamery, Michałowi Szymańskiemu. Para w 1969 roku stanęła na ślubnym kobiercu. O tym, jak potoczyło się ich dalsze życie, wiadomo było wówczas niewiele. Edyta Wojtczak zawsze bowiem bardzo chroniła prywatność. Dopiero po latach wyszło na jaw, że ten związek był bardzo daleki od ideału.
Pod koniec lat 70. koledzy z pracy Edyty Wojtczak zauważyli, że prezenterka jest smutna, przygaszona. Nigdy się nie skarżyła i nie zwierzała ze swoich problemów, rzadko też pojawiała się z mężem w towarzystwie. Bardzo towarzyski był za to Szymański - bywało, że na całe dnie znikał z domu, a wracał kompletnie pijany. Tymczasem Edyta Wojtczak, pochodząca z rozbitej rodziny, marzyła o ciepłym, spokojnym, pełnym dzieci domu. Niestety, los miał wobec niej inne plany.
Tuż przed wybuchem stanu wojennego mąż Edyty Wojtczak wyjechał do USA. A właściwie uciekł, bo ani słowem nie zająknął się żonie na temat swoich planów. Plotkowano, że mężczyzna wykorzystał pozycję Edyty Wojtczak, by zdobyć paszport i szybko załatwić konieczne formalności. Nic więc dziwnego, że prezenterka poczuła się porzucona i oszukana. Ale znów się nie skarżyła. Po latach wyznała tylko: "W 1981 roku świat mi się zawalił. Był to dla mnie trudny czas, nie tylko zawodowo" - wspominała w "Życiu na gorąco".
W latach 90. wraz z nowym systemem, przyszły zmiany, które dosięgnęły także telewizji. Dla Edyty Wojtczak nie były to zmiany na lepsze. Zawód spikera, zapowiadającego każdy program, odszedł w zapomnienie, a telewizja coraz bardziej się zmieniała. Pojawiła się w niej też zupełna nowość - reklamy. To właśnie jedna z nich stała się przyczyną końca kariery Edyty Wojtczak w TVP. W 1995 roku gwiazda wystąpiła w reklamie proszku OMO.
Lubię biel. Kłopot z tym, że kamery znajdą nawet najmniejszą plamkę na moich białych bluzkach - mówiła w spocie Wojtczak.
Niestety, okazało się, że z jej reklamowym występem telewizja ma problem. Wielu uważało jednak, że był to tylko pretekst, żeby pozbyć się prezenterki, kojarzącej się z dawną rzeczywistością i nie pasującej do nowych realiów. Edyta Wojtczak odeszła z TVP w 1996 roku.
Całe życie spędziłam w telewizyjnym okienku, więc rozstanie z widzami przeżyłam bardzo boleśnie - wspominała po latach prezenterka.
Pomoc przyszła od Mariusza Waltera, który zaprosił Edytę Wojtczak do swojej nowopowstałej telewizji. W TVN pani Edyta prowadziła poranny program "Ciężko ranne pantofle", będący prekursorem dzisiejszej telewizji śniadaniowej. Ale kiedy w 1998 roku program zniknął z anteny, Edyta Wojtczak definitywnie zakończyła karierę. Niestety, po niemal 40 latach pracy w telewizji była prezenterka dostaje niską emeryturę - ok. dwóch tysięcy złotych miesięcznie. Pani Edyta żyje skromnie, unika kontaktu z mediami. Mieszka w kawalerce z widokiem na Pałac Kultury. Ale choć wielu zupełnie o niej zapomniało, wciąż są tacy, którzy z rozrzewnieniem wspominają legendarną prezenterkę i czasy dawnej telewizji. Czasy, kiedy liczył się przede wszystkim profesjonalizm i osobowość, którymi mogła się poszczycić Edyta Wojtczak.