Do każdej, nawet najmniejszej roli podchodziła z równym zaangażowaniem i szacunkiem. Mówiła, że nie ma małych ról, są tylko mali aktorzy. Fani pokochali ją za charakterystyczne występy w drugoplanowych rolach. Dała się w nich poznać jako aktorka niezwykle wszechstronna - grała królowe, dewotki, ale też wcielała się w role męskie. Współczesna publiczność zna ją jako Rozalię Kiepską czy Nikifora. Ale mało kto wie, że Krystyna Feldman w młodości walczyła w Powstaniu Warszawskim, a wkrótce później przeżyła wielką miłość, która skończyła się tragicznie.
W biografii Krystyny Feldman nie jest pewna nawet jej data urodzenia. Choć większość źródeł mówi o tym, że aktorka przyszła na świat 1 marca 1920, ona sama często podawała datę o cztery lata późniejszą. Dzięki temu mogła mówić, że urodziła się w niepodległej Polsce. Wiadomo z całą pewnością, że Krystyna Feldman przyszła na świat we Lwowie, w polsko-żydowskiej rodzinie o artystycznych tradycjach. Jej matka, Katarzyna z domu Sawicka była śpiewaczką operową. A ojciec, Ferdynand Feldman aktorem teatralnym tak słynnym, że w przedwojennym Lwowie funkcjonowało powiedzenie: "Spotkałem Feldmana, będę miał dobry dzień". Ojciec Krysi i jej brata Jerzego był z pochodzenia Żydem, ale aby ożenić się z ich matką, przyjął chrzest. Mężczyzna zmarł, gdy Krysia była małą dziewczynką. Przed śmiercią wraz z rodziną przeprowadził się do Krakowa. Tam jego dzieci spędziły wczesne dzieciństwo. Przyszła aktorka zapamiętała z niego pięciopokojowe mieszkanie w pobliżu Plant i portret ojca wiszący na ścianie.
Matka Krystyny ponownie wyszła za mąż. Jej wybranek był wojskowym i, jak wyznała w jednym z wywiadów aktorka, również w domu wprowadził wojskowy dryl, nie tolerował sprzeciwu. Zdecydował, że jego przyrodnia córka powinna zdobyć solidne wykształcenie, dlatego wysłał ją do lwowskiej szkoły handlowej. Ale Krystyna nie zagrzała tam długo miejsca. Z powodu złych wyników z przedmiotów ścisłych groziło jej pozostanie przez kolejny rok w tej samej klasie, poza tym żywiołowa nastolatka miała problem z utrzymaniem panującej w internacie dyscypliny.
Problemy sprawiły, że pewnego dnia Krystyna sprzedała szkolne podręczniki i za zarobione w ten sposób pieniądze wróciła do domu. Rodzice na szczęście wykazali się zrozumieniem wobec jej determinacji. Nie oponowali już, gdy mówiła, że chce zostać aktorką. Matka zaprowadziła Krystynę do aktora i pedagoga - profesora Janusza Strachockiego. Ten pamiętał ojca początkującej aktorki, powiedział więc: "Jeśli okaże się, że dziewczynka nie jest zdolna, to nie będziemy nazwiska paskudzić". Szybko okazało się jednak, że nie miał się czego obawiać.
Krystyna Feldman zadebiutowała w 1937 roku w Lwowskim Teatrze Miejskim. Ze względu na drobną budowę ciała i androgeniczną urodę, często dostawała role chłopców, m.in. w spektaklu "Kwiat paproci". Ale nie protestowała. Wiedziała, że nie ma warunków, by grać femme fatale czy urocze dziewice. Wyniesiona z domu kindersztuba szybko się opłaciła. Za rolę chłopca Szurika w "Bajce" Michaiła Swietłowa Feldman otrzymała nagrodę. Podczas występu zwrócił na nią uwagę Leon Kruczkowski i zażądał, żeby zagrała Chaimka w jego "Niemcach". Później jeszcze kilkakrotnie wcielała się w role młodzieńców.
W czasie II wojny światowej Krystyna Feldman wstąpiła w szeregi Armii Krajowej. Została łączniczką. Codziennie narażając życie, transportowała broń i meldunki. Nie raz stawała twarzą w twarz ze śmiercią, ale pewnego dnia od tragedii dzieliły ją dosłownie sekundy. Krystyna nie zauważyła wówczas, że z torby wypadł jej pistolet. Wszystko obserwował pewien młody chłopak, który zwrócił drobnej kobiecie uwagę, że coś jej wypadło. Ledwie Feldman zdążyła podnieść pistolet i schować go z powrotem do torby, zza rogu wyłonił się niemiecki patrol. Aktorka szybko skryła się w kawiarni i, pomimo, że całe życie stroniła od alkoholu, zamówiła na uspokojenie solidny kieliszek wódki.
Po zakończeniu wojny Polska utraciła Lwów. Krystyna Feldman trafiła wówczas do Katowic, gdzie na deskach Teatru Śląskiego im. Stanisława Wyspiańskiego wcieliła się w postać Staszka z "Wesela". Następnie wyjechała do Opola, skąd z kolei przeniosła się do Jeleniej Góry. To właśnie tam w 1947 roku poznała starszego od niej o 26 lat reżysera Stanisława Brylińskiego. Tych dwoje od razu wpadło sobie w oko. Krystyna Feldman, pomimo drobnej, chłopięcej budowy ciała nigdy nie narzekała zresztą na brak powodzenia u płci przeciwnej.
Miałam duże powodzenie wśród chłopaków. Nie wiem dlaczego, ale panowie zawsze chodzili za mną sznurem. Jednak mnie interesowali tylko starsi mężczyźni - wyznała w jednym z wywiadów.
Problem polegał jednak na tym, że Bryliński był żonaty. Chociaż, jak twierdził, jego małżeństwo z Heleną Górską od kilku lat istniało wyłącznie na papierze, nie mógł się rozwieść. Żył więc z Krystyną w nieformalnym związku, ale w środowisku tak utarło się, że para jest małżeństwem, że taką wersję można nawet znaleźć w niektórych biografiach aktorki. Szczęście zakochanych przerwała w 1953 roku ciężka choroba Stanisława.
Zdążył jeszcze radośnie przeżyć śmierć Stalina. Zabroniłam mu wtedy wychodzić z domu, bo powiedział, że będzie szedł po Piotrkowskiej, głównej ulicy w Łodzi i śpiewał. Wkrótce dostał zapalenia opon mózgowych (..) Robiłam wszystko, by go uratować. Na czarnym rynku kupowałam neomycynę, bo wtedy inaczej nie można jej było zdobyć - wspominała w jednym z wywiadów Feldman.
Krystyna Feldman nigdy już z nikim nie związała się na poważnie, nigdy też nie została matką. Swoje życie poświęciła aktorstwu. Jeszcze za życia Brylińskiego przeniosła się do Łodzi i to tam przez kolejne lata pracowała. Przez wiele sezonów występowała w tamtejszych teatrach - Powszechnym i Nowym, nie odmawiała też pracy jako asystentka reżysera, głownie Kazimierza Dejmka. Następnie przeniosła się do Krakowa, gdzie w Teatrze Ludowym często wcielała się w role księżnych i wysoko urodzonych dam. Wreszcie wyjechała do Szczecina, gdzie przez kilka lat związana była z Teatrem Współczesnym. Swoją przystań znalazła w Poznaniu - zawodowo w Teatrze Nowym, prywatnie na osiedlu Rataje. Ale równolegle z teatrem, od czasu debiutu w "Pamiątce z Celulozy" w 1953 roku, występowała w filmie. Tu również z pokorą przyjmowała nawet niewielkie role. W każdej starała się wypaść jak najlepiej.
Role filmowe Krystyny Feldman, podobnie jak teatralne, obejmują ogromne spektrum postaci. Często były to zdziwaczałe dewotki, wścibskie sąsiadki, a w miarę upływu czasu, również ekscentryczne ciotki i babcie. Takie jak ciotka Ringa w filmie "Yesterday" z 1984 roku, czy rola, która przyniosła jej ogromną popularność - zrzędliwa "babka" Rozalia Kiepska z sitcomu "Świat według Kiepskich". Krystyna Feldman nawet z tej, wydawać by się mogło mało ambitnej roli, potrafiła uczynić prawdziwy aktorski majstersztyk. Bo, jak powiedziała w wywiadzie dla magazynu "Kino":
Epizod to projekcja postaci bardzo skondensowanej, zwięzłej, ale zawsze pełnej. Pełny, żywy człowiek, chociaż rola epizodyczna. W niedużym fragmencie trzeba strzelić w dziesiątkę. (...) Aktor musi wejść w postać, zasmakować, cieszyć się nią. Stwarzam sobie jej życie wewnętrzne, wchłaniam je w siebie. Przeżywam ją jako ja, bo ma coś z mojego temperamentu, z mojej osobowości. (...) Epizod ani nie ogranicza aktora, ani w niczym mu nie ujmuje.
Głównej roli Krystyna Feldman doczekała się pod koniec życia. Mowa oczywiście o tytułowym Nikiforze w filmie Krzysztofa Krauzego "Mój Nikifor" z 2004 roku. Aktorka w roli malarza prymitywisty była tak wiarygodna, że ludzie, którzy znali artystę, ponoć na jej widok mieli ciarki przekonani, że Nikifor Krynicki ożył, lub jako duch nawiedza Krynicę. Za genialną kreację Krystyna Feldman została obsypana nagrodami nie tylko w Polsce, ale i za granicą. Szczęście zakłócił przykry wypadek - aktorkę pewnego dnia napadnięto i okradziono. Popchnięta przez napastników upadła tak niefortunnie, że groziło jej spędzenie reszty życia na wózku inwalidzkim. Lekarze robili co mogli, ale i tak musiała poruszać się o lasce. Wystąpiła jeszcze w monodramie "I to mi zostało", w którym opowiadała o swoim życiu.
Krystyna Feldman, szczególnie pod koniec życia, nie narzekała na brak pieniędzy. Ale żyła skromnie - w małym mieszkanku w bloku z wielkiej płyty na poznańskim osiedlu Rataje. Nie miała pralki ani telewizora, bo nigdy nie czuła potrzeby ich posiadania. Stały tam za to portrety podziwianych przez nią Józefa Piłsudskiego i Jana Pawła II. Krystyna Feldman była wierząca, co niedziela chodziła do kościoła. Kiedy pewnego razu nie pojawiła się na mszy, a kolejnego dnia na próbie w teatrze, zaniepokojeni koledzy przyszli do niej do mieszkania. Tam 24 stycznia 2007 znaleźli ją martwą. Ale ludzie nie zapomnieli o drobnej aktorce o wielkim talencie. W październiku 2018 roku na jednej ze ścian bloku, w którym mieszkała Krystyna Feldman, odsłonięto przedstawiający ją mural.