Więcej ciekawych artykułów na stronie głównej Gazeta.pl
Marcin Gortat udzielił niedawno wywiadu Żurnaliście. Sportowiec w trakcie rozmowy mówił o swoich partnerkach i powiedział, że "gardzi kobietami, które uważają, że są kimś, a nie są tymi osobami". Wyraził też swoją dezaprobatę wobec kobiet, które ukazują swoje życie prywatne na Instagramie. Koszykarz podczas instagramowego spotkania z Joanną Koroniewską i Maciejem Dowborem tłumaczył się ze swoich słów. Chciał pokazać, że nie jest mizoginem, więc skrytykował także mężczyzn.
Marcin Gortat broni się: Mam prawo powiedzieć, że gardzę takimi fejkowymi osobami
W wywiadzie u Żurnalisty zaskoczył szowinistyczną wypowiedzią o kobietach.
Gardzę kobietami, które uważają, że są kimś, a nie są tymi osobami. Nienawidzę kobiet, które zaczynają dzień od tego, że rano odpalają Instagram i wstawiają pierwszy post, zanim pójdą do ubikacji, gardzę kobietami, których życie opiera się na tym, żeby sprzedać post za trzy tysiące złotych. - powiedział koszykarz.
Podczas "Domówki u Dowborów" Gortat miał okazję wytłumaczyć się ze swoich słów. Zamiast jednak za nie przeprosić, stwierdził, że niewiele osób zrozumiało jego wypowiedź.
Pewne rzeczy, które (...) powiedziałem, dalej podtrzymuję. Podtrzymuję 99 procent z nich. Tylko myślę, że niestety wiele influencerek, instagramerek, aktywistek i feministek chyba nie do końca zrozumiało mój przekaz. Jest to smutne. Na dzień dzisiejszy chyba tak naprawdę 10-15 procent ludzi, do których to mówiłem, zrozumiało to - szacował.
Na tym jednak nie koniec, bo koszykarz twierdzi, że miał prawo do takiej opinii.
Mam prawo powiedzieć, że gardzę takimi fejkowymi osobami. Ok, brutalne słowo, ale w moim słowniku aż tak brutalne nie jest. Mogę powiedzieć na influencerki, że gardzę, a mimo moich wielu akcji i rzeczy, które robię, z takimi osobami współpracuję. Staram się udawać, że jest wszystko ok, mimo że nie trawię i nie cenię takich osób. Cenię osoby, które ciężko pracują na swój sukces, na swoje imię czy pozycję w firmie, biznesie czy marketingu - usłyszeliśmy.
Marcin Gortat dalej krytykował kobiety. Tym razem nie podobało mu się to, że część internautek zamieszcza w sieci odważne zdjęcia. Twierdził, że w ten sposób pokazują, że brak im ambicji.
Są takie laski, które sprzedają swoją prywatność. Zamiast skończyć szkołę, coś w życiu osiągnąć, wolą się rozebrać na Instagramie, bo jest im łatwiej. O tym właśnie mówię. I niech mi nie pie*****lą głupot wszystkie aktywistki, feministki, bo niestety taka jest prawda - mówił.
Dodał też:
(...) Nikt nie przekona mnie do tego, że to, co powiedziałem, jest złe. Mogą się ludzie oburzać na to, co powiedziałem, że nie lubię, nienawidzę czy gardzę. Od razu mówię - to, że nienawidzę czy gardzę, nie znaczy, że życzę im źle.
Wspomniał również o swojej żonie.
Laski się denerwują, czy daję pozwolenie żonie na wstawienie zdjęcia. Nie, nie muszę dawać żonie pozwolenia, bo wiem, kim ona jest i wiem, co sobą reprezentuje i jaki ma charakter, jakie wartości dzisiaj wyznaje.
Żeby kolejny raz nie wyjść na mizogina, skwapliwie przyznał, że część mężczyzn także nadmiernie epatuje swoim życiem prywatnym w sieci i kreuje się na kogoś, kim nie jest.
Jedną rzecz, którą bym powiedział, że żałuję, to to, że nie powiedziałem w tym wywiadzie u Żurnalisty, że tacy są też faceci. Zgadzam się. Zwracam honor kobietom, faceci też tacy są.
Koszykarz wzbraniał się też przed zarzutami, że rozlicza się ze związków ze swoimi byłymi partnerkami.